Wydanie //**Revenge**// odbyło się w cieniu wielkiej tragedii, jaka dotknęła zespół. Chodzi o chorobę nowotworową i śmierć perkusisty Erica Carra, który w sesji nagraniowej zastąpiony został przez Erica Singera. Symbolicznie jednak to Carr był wciąż członkiem **Kiss**, a Singer był po prostu jego oficjalnym zastępcą. Carr nie był w stanie już grać, zaśpiewał jednak chórki w //God Gave Rock'N'Roll To You II//, w hołdzie dla niego dołączono też do płyty //Carr Jam 1981// utwór z jego popisami, dawniej nazywany //Heaven// i //Breakout//. Ta płyta jest też powrotem **Kiss** do ostrzejszego, drapieżnego heavymetalowego grania, słychać to już w pierwszym utworze, soczystym //Unholy//. Zaskoczeniem może być fakt, że śpiewa tu Gene Simmons, dotąd tradycją było, że albumy otwierane były przez piosenki Paula Stanleya. I to właśnie Simmons daje więcej czadu na tej płycie, czego przykład mamy w iskrzącym się od gitarowej energii //Paralyzed// czy w siarczystym //You Shalt Not//. W pamięć zapada też zawadiackie //Domino//. W piosenkach Stanleya słychać zaś echa ostatnich glammetalowych płyt (//Take It Off//, czy //I Just Wanna//), przydarza się też bujający //Heart of Chrome// i nawet przyjemna balladka //Every Time I Look at You//. Osobna sprawa to utwór //Spit// który robi wrażenia składaka złożonego z kilku wyraźnie zainspirowanych cudzą twórczością motywów (//Whole Lotta Love// **Led Zeppelin**, //Whole Lotta Rosie// **AC/DC**, //Bloodsucker// **Deep Purple** czy wpleciony fragment hymnu Stanów Zjednoczonych). Prawdziwą perełką jest rzewny //God Gave Rock'N'Roll To You II// kolejny rockowy hymn w karierze **Kiss**, śpiewany przez obu głównych wokalistów, z pięknie brzmiącymi gitarowymi harmoniami i od razu wchodzącą do głowy melodią. Warto dodać, że jest to trochę "poprawiony" przez Stanleya i Simmonsa cover piosenki grupy **Argent**, napisanej przez Russa Ballarda, z którego kompozycji korzystało wielu znanych artystów między innymi... Peter Criss i Ace Frehley. //**Revenge**// to dobry, solidny album i choć może zabrzmi to odrobinę uszczypliwie w stosunku do **Kiss** - to ich najlepszy studyjny materiał w ostatnim ćwierćwieczu.