4 / 10
Maciej WilmiĹski
//Cast away your chains/Even if you feel some pain!// słyszymy na samym początku płyty. Problem w tym, że śpiewający te słowa Uli Roth sam nie jest w stanie uwolnić się od ograniczeń swojego własnego głosu, a ból może czuć tylko słuchacz - z momentem pierwszego wejścia wokalu traci bowiem wszelkie nadzieje. Nadzieje na to, że Uli wyciągnął wnioski po pierwszym albumie nagranym pod szyldem **Electric Sun**. Niestety... mamy powtórkę z rozrywki - ciekawe, a momentami wręcz nie tyle porywające co powalające gitarowe granie z masą ciekawych efektów i kapitalnych solówek i koszmarny, sprawiające wrażenie autoparodii wokal Rotha całkowicie psujący odbiór całości (apogeum Roth osiąga chyba w utworze tytułowym).
Do tego znów Uli momentami zjada własny ogon, obszernie cytując nie tylko samego siebie (//Indian Dawn// to kolejna wariacja na temat //Polar Nights//) ale i Hendrixa (//I'll be Loving You Always// garściami czerpie z //The Wind Cries Mary// i //Little Wing//), a jakby usilnie chcieć to takich cytatów można by znaleźć tutaj mnóstwo.
Na pewno warto spróbować przełknąć wokal Uliego i posłuchać jego gry na gitarze, a szczególnie solówek - zwłaszcza tych kończących //Indian Dawn// i //I'll Be Loving You Always// oraz środkową z //Chaplin And I// - coś niesamowitego. Ostatni ze wspomnianych utworów wydaje się mieć największy potencjał z całej płyty - świetny wstęp, urzekające melodie, ciekawy pomysł i na muzykę i tekst, wspomniane już solo - to mógłby być naprawdę niesamowity utwór. Mógłby być, gdyby... wiecie w czym rzecz...
Generalnie - ogromna szkoda - to wzorowy przykład, że słaby wokal może zrujnować najlepsze nawet przedsięwzięcie. To także znakomita kopalnia wiedzy dla gitarzystów - instrumentalne fragmenty dowodzą jak niesamowitym i oryginalnym (mimo licznych hendrixowskich inspiracji) gitarzystą jest Uli. Nic tylko podziwiać. I załamywać ręce nad wokalem.
Data dodania: 01-01-2012 r.