7 / 10
Maciej WilmiĹski
Uch, ależ okropna ta okładka! No ale... Zdaje się leciało to tak - niech szewc nie ocenia tego, co jest powyżej trzewika. I tego się trzymajmy.
//**!TO!**// jest powrotem Strachów do repertuaru lekkiego, łatwego i przyjemnego. Po depresyjnej, mrocznej //**Dodekafonii**// wracamy w stronę światła i pozytywnych wibracji. Jest znacznie lżej gatunkowo, tekstowo, bardziej imprezowo, a także jednoznacznie gitarowo. Problemy cięższego kalibru owszem są, ale jednak ogólny nastrój - wesołkowaty, momentami wsłuchując się w teksty śpiewane do radosnych dźwięków trochę Stańczykowy.
To bardzo piosenkowa, singlowa płyta. Single wytypowano zresztą z doskonałym wyczuciem. Ciekawie zakręcony rytmicznie //Mokotów// z charakterystycznymi zabawami słownymi Grabaża i bezczelnie przebojowy, prosty tak muzycznie jak i tekstowo //I Can't Get No Gratisfaction// z wyliczanką z pozycji internetowego trolla (i dość ryzykownymi grabażyzmami wokalnymi w mostku), z miejsca można zaliczyć do strachowych hitów, to zdecydowanie najszybciej wpadający w ucho, najbardziej przebojowi reprezentanci //**!TO!**//. Do tych dwóch dorzucić trzeba wieńczący płytę pastiszowy, bezwstydnie uroczy //Żeby z tobą być// i podobnie prosty, choć już typowy dla twórczości Grabaża //Jaka piękna katastrofa// ze szlagwortem, który na koncertach będzie wykrzykiwany przez wszystkich.
Pozostałym utworom niestety trochę brakuje wyrazistości szczególnie w refrenach, co w głównej mierze zarzucić można pierwszej części płyty. Przykładem //Sympatyczny atrament//, który ma do tego w sobie pewien dysonans, bo niby piosenka typowo imprezowo - karnawałowa, a muzycznie i wokalnie czuć tu mocną nutkę nostalgii i zamyślenia, także to impreza bardziej w stylu Grzesiuka, niż hymnu zespołu z drugiego albumu. Z kolei w //Bankrut... bankrutowi// w pamięć zapada głównie tęskna, niepokojąca instrumentalna końcówka.
W drugiej części jest już znacznie lepiej, bo wchodzą wyraziste, dynamiczne rytmy i riffy (//Bloody Poland//, //Za stary na Courtney Love// czy najbardziej rozbudowane, inne od reszty płyty //Dreadlock Queen//). Niemniej jednak zbyt często refreny zlewają się z resztą utworu, a i linie wokalne wydają się być przekombinowane.
Tekstowo, tak jak pisałem - lżej niż ostatnio. Jest kontynuacja "polskiego piekiełka" w //Bloody Poland//, jest ciekawie ubrana w słowa historia miłosna trochę dojrzalszych (//Za stary na Courtney Love//). Masa złośliwości leje się na współczesne pokolenie, szczególnie ze względu na internetocentryczność (//Gorsi//, //I Can't Get No Gratisfaction//), któremu Grabaż co rusz sączy złośliwości (końcówka //Bloody Poland//). Z drugiej strony niby Grabaż gromi tych swoich słuchaczy, a jednak takie teksty jak //Żeby z tobą być//, //Jaka piękna katastrofa// czy //Dreadlock Queen// wydają się być miodem na serce najpopularniejszej grupy słuchaczy grupy. Mnie szczególnie spodobało się sformułowanie //Żeby z Tobą być, na solo wyjdę z krokodylem//...
Choć płyta spodoba się przede wszystkim fanom prostszego, piosenkowo-hitowego wcielenia Strachów, to myślę że i Ci bardziej wybredni nie powinni narzekać. Fajna płyta.
Data dodania: 25-02-2013 r.
6 / 10
RafaĹ Biela
Ten moment musiał nadejść. **Strachy na Lachy** z płyty na płytę prezentowały się lepiej, bardziej wyraziście, dojrzalej. Zastanawiałem się, jak Grabaż i spółka mają zamiar przeskoczyć doskonałą //**Dodekafonię**// i dowiedziałem się. Po prostu nie przeskoczyli.
Chyba świadomie zespół nawet nie próbował nawiązywać do tamtych artystycznych wyżyn. Tak jak wcześniej, nagrał coś zupełnie nowego i innego. W stosunku do gęstej tekstowo i muzycznie //**Dodekafonii**// mamy tu całkowitą zmianę klimatu, a raczej częściowy powrót do dawnego lekkiego, zabawowego grania. Tyle, że jest to pomalowane nowymi barwami, inne środki artystycznego wyrazu zostały tu użyte.
Płyta jest stosunkowo prosta zarówno kompozycyjnie, jak i aranżacyjnie. W podkładach dominują gitary, momentami zaskakująco mocne. Refren //Bloody Poland// zbliża się do mocnego punka, a //Gorsi// to wręcz hard rock. Rytmicznie chodząca we wstępie stopa przywodzi na myśl //Seven Nation Army//, a potem dialog brudnych, przesterowanych gitar dryfuje w zgoła zaskakującym kierunku. //Bankrut... bankrutowi// pokazuje z kolei jak zaskakujące koło zatacza czasem muzyka. Rwany riff i górująca nad nim melodia gitary mogłyby wyjść spod palców gitarzystów... **Happysad**, którzy przed laty pomawiani byli o zbytnie inspirowanie się **Pidżamą Porno**. Ten ostatni zespół słychać z kolei w przebiegu akordowym i luzackim podkładzie //I Can't Get No Gratisfaction//, zjadliwego komentarza do współczesnej internetowej rzeczywistości i relacji na linii fan - artysta. W kręgu inspiracji znajdziemy też pewne ślady stylu retro. Wiele utworów ma charakterystyczny "bigbitowy" rytm, coś pobrzmiewa w gitarowych slide'ach w //Sympatycznym atramencie// i //Jaka piękna katastrofa//, a zamykające całość //Żeby z tobą być// niemal bez zmian mogłoby być zagrane przez **Czerwone Gitary** - nie zabrakło nawet charakterystycznych chórków i onomatopeicznych zaśpiewów w stylu lat 60. i 70. Z kolei wspomniany //Sympatyczny atrament// to zaskakujący powrót do dawnych klimatów latynoskich. Czyli stylistyczny miszmasz.
Także tekstom brak wspólnego mianownika. Grabaż wyraźnie odpuszcza tu tworzenie jakiejś głębszej poezji, stawiając raczej na zabawę. Nawet kiedy komentuje rzeczywistość, robi to bardziej z przekąsem i humorem, jak we wspomnianym "gratisfaction". Nie zabrakło jednak miejsca i na mocniejszy głos krytyki w //Bloody Poland// czy //Gorsi//. Jednocześnie znajdziemy tu zupełnie lekkie teksty w //Sympatycznym atramencie//, opartym na słownej zabawie //Mokotowie// czy w pastiszowym //Żeby z tobą być//.
Kluczem do tej płyty ma być chyba luz. Zespół zebrał różnorodne inspiracje, być może takie, które nie pasowały do poprzednich projektów. Powstała pierwsza płyta **Strachów**, która niczym szczególnym się nie wyróżnia. Zabrakło chyba wyrazistości, tych perfekcyjnie skonstruowanych kompozycji, świetnie wyważonych refrenów, wciągającego klimatu. To zbiór fajnych piosenek, jednak nic tu nie zachwyca i nie sprawia, że chce się do tego albumu wracać.
//**!TO!**// wciąż dobra muzyka, ale mimo wszystko najsłabsza propozycja tego zespołu do tej pory.
Data dodania: 26-02-2013 r.
Strachy na Lachy
Data wydania: 2013
Wytwórnia: SP Records
Typ: Album studyjny
Producent: Andrzej (Kozak) Kozakiewicz
Gatunki:
- rock