Encyklopedia Rocka

10 / 10

Maciej Wilmiński

Trójka zaczyna się dokładnie tak, jak wszyscy oczekiwali. Motoryczny, drapieżny //Immigrant Song// z porywającym, namiętnie powtarzanym riffem i doskonałym podkładem sekcji rytmicznej, świetnie współgra z tekstem. Zamykamy oczy i widzimy tych rytmicznie wiosłujących Wikingów z brodatym blondasem, Thorem, na czele, z dzikim obłędem w oczach wypatrującym kolejnych łupów. Ba, czujemy wręcz kołysanie się statku wśród morskich, spienionych bałwanów, tak, jakbyśmy przepływali przez Cieśninę Magellana... Dokładnie takiego grania od Zeppelinów wymagała na pewno większość fanów. Tymczasem na tej płycie zespół pokazuje inne oblicze, próbując swych sił w dziedzinie grania folkowego, akustycznego. Nie lubimy zmian, stąd reakcje po wydaniu płyty były dość mroźne, a i sprzedaż nie spełniła oczekiwań. Jak to zwykle bywa, dzieło docenione zostało po latach i dziś mało kto ma wątpliwości, że to po prostu znakomity album, pokazujący, że **Led Zeppelin** to coś znacznie więcej niż riffy, znacznie więcej niż hard rock. Zacznijmy od muzycznych klimatów, do których zespół przyzwyczaił nas na wcześniejszych płytach. //Since I've Been Loving You// nie pozostawia obojętnym. To przepiękna bluesowa ballada, niby do bólu typowa, sklejona wedle wszelkich prawideł gatunku, ale jakże poruszająca. I nie wiadomo, czy to bardziej kwestia dotykających czułych miejsc ludzkiej duszy dźwięków łkającej gitary Page'a czy dramatycznej, pełnej emocji interpretacji wokalnej Planta. A może to sprawka tej niby zimnej, bezdusznej perkusji lub ciepłego, osładzającego cierpienia dźwięków Hammonda? A może przede wszystkim TEGO refrenu... Tak, zespół pozwolił sobie na //**III**// na eksperymenty, ale to co najlepsze zaprezentował w konwencji doskonale fanom już znanej, o czym świadczy właśnie ten numer wespół z //Immigrant Song//. Ze sprawdzonej ścieżki jest jeszcze //Out on the Tiles//. I znów - to jeden z tych utworów pokrzywdzonych - nie trafiających z reguły do recenzji. No, bo co z tego, że utwór bardzo dobry, ciekawy... Jak tu zachwycać się nad czymś takim, skoro wcześniej były po prostu genialne //Immigrant Song// i //Since I've Been Loving You//. Na pierwszą stronę winylu trafiły jeszcze dwa utwory - akustyczny //Friends// zapowiada "nowości", dość ostro tnącą gitarą i niepokojącymi, "grubo" brzmiącymi smykami. To taki utwór "opowiadany", bez specjalnie nośnej melodii, co zresztą będzie dość charakterystyczne dla utworów pozostałych. Z kolei //Celebration Day// niesiony przez dziwny, kotłujący się, nerwowy riff, sprawia dość dziwne wrażenie lekko niespójnego i zaskakuje refrenem. Strona "druga", choć w obecnych czasach lepiej trzymać się nomenklatury "druga połowa" płyty jest już całkowicie akustyczna. Oparte na tradycyjnej folkowej pieśni //Gallows Pole// porywa rockową energią i skocznymi, swojskimi dodatkami przygrywanymi przez Page'a na mandolinie i banjo. Smutne //Tangerine// urzeka natomiast sentymentalnym klimatem, świetnie podkreślanym przez Planta (szczególnie w pierwszych wersach) tekstem, zresztą co tu się dziwić: //I was her love, she was my queen/And now a thousand years between.//... W podobnym nastroju utrzymane jest trochę słabsze //That's The Way//, kojarzące się z wczesnymi nagraniami **Pink Floyd** (już z Gilmourem w składzie). Natomiast dwa ostatnie utwory to już lekkie eksperymenty. //Bron-Y-Aur Stomp// zalatuje klimatami country i kowbojskimi tańcami, a //Hats Off To (Roy) Harper// to już psychodeliczne dźwiękowe eksperymenty na tradycyjnym bluesie z przetworzonym głosem Planta i akustycznym slidem na pierwszym planie. Z tymi akustycznymi utworami jest pewien problem. Nie mają jednoznacznych, chwytliwych melodii. Nie odsłaniają swych walorów od razu, trzeba się w nie wsłuchać, na spokojnie usiąść, poczuć klimat. Nie tylko teraz o to ciężko, sporo osób z lat 70. też tej cierpliwości nie miało. Warto!
Data dodania: 18-02-2014 r.

Led Zeppelin III

Led Zeppelin

Data wydania: 1970

Wytwórnia: Atlantic

Typ: Album studyjny

Producent: Jimmy Page

Gatunki: