9 / 10
PaweĹ Tkaczyk
W 2005 roku na rynek trafiła reedycja dwóch albumów koncertowych Bruce'a Dickinsona. Do jednego pudełka włożono znane i lubiane: **Alive In Studio A** oraz **Scream For Me Brazil**, zmieniono okładkę oraz nadano temu wydawnictwu tytuł **Alive**. Czy słuszny to zabieg? Jak najbardziej, głównie z powodów finansowych - trzypłytowy album w cenie odpowiadającej innym jedno- lub dwupłytowym reedycjom Dickinsona. Ale dość o marketingu.
**Alive In Studio A** to dwa oddzielne koncerty, ale oba z trasy promującej drugi album wokalisty - **Balls To Picasso**. Na oba występy składają się utwory z pierwszych dwóch krążków, które wielkiej sławy nie zyskały, ale zawierały sporo perełek. Mamy więc największy przebój z solowej kariery Dickinsona, czyli //Tears Of The Dragon//, jest także superprzebojowe //Tatooed Millionaire//, do dzisiaj spotykane w radio, pewnie za sprawą łagodnej wymowy oraz kapitalnego, natychmiast wpadającego w ucho refrenu. Nie zabrakło granego do dzisiaj na koncertach //Laughing In The Hiding Bush// czy kapitalnego //Born In '58// z debiutu. Wadą występu jest jedynie brzmienie, które w porównaniu z dzisiejszymi standardami pozostawia wiele do życzenia. Niemniej jednak słucha sie tego występu świetnie.
**Scream For Me Brazil** to już koncert najwyższych lotów z przygniatającym, świetnym brzmieniem. Otwierające koncert //Trumpets Of Jericho// z promowanego wówczas **The Chemical Wedding** po prostu miażdży. I dalej, aż do samego końca nie ma ani chwili wytchnienia. Nawet spokojne z założenia //Tears Of The Dragon// wypada tutaj powalająco mocarnie, a to za sprawą kilku tysięcy szaleńczych, oddanych sercem i duszą muzyce Dickinsona brazylijskich fanów, którzy w refrenie przechodzą samych siebie, a przez cały koncert śpiewają z Dickinsonem niemalże każde słowo.
Oczywiście tak znakomity koncert nie mógłby się odbyć bez kapitalnego składu. Na największe uznanie zasługują: jak zawsze świetny Roy Z oraz Adrian Smith, którzy grają jak marzenie. Set koncertu także jest znakomity. Same utwory z dwóch najlepszych płyt wokalisty, czyli z **Accident Of Birth** oraz **The Chemical Wedding** plus dwie znakomitości z **Balls To Picasso**, czyli wspomniane //Tears Of The Dragon// i //Laughing In The Hiding Bush//.
Myślę, że to wydawnictwo to można polecić nie tylko osobie dobrze znającej twórczość artysty. Na pierwszych dwóch płytach można znaleźć dwa koncerty bez zbytniego przepychu, zagrane na luzie i posłuchać, jak Bruce Dickinson radził sobie na początku swojej solowej kariery w klubach i skromnych salach koncertowych. Trzecia płyta to już klasyka sama w sobie, czyli wbijające w ziemię **Scream For Me Brazil**, rzecz godna polecenia każdemu, kto uważa się za fana szeroko pojętego ciężkiego rocka.
Dla mnie osobiście bardzo ważna i godna uwagi jest tu jeszcze jedna rzecz - brak utworów
**Iron Maiden**. Co prawda Bruce zawsze przedstawiał je na koncertach, jednak na płytach ich zabrakło. Bruce dobitnie pokazał w ten sposób, że jego własny repertuar sam świetnie się potrafi obronić.
Data dodania: 01-01-2012 r.