Encyklopedia Rocka

8 / 10

Maciej Wilmiński

A cóż to za tytuł?! Jakże fajnie być niezależnym i płytę wydawać niemalże własnym sumptem. Nie musieć użerać się z wytwórnią na temat koncepcji okładki, tytułu albumu, o zawartości muzycznej nie wspominając. Udostępniać materiał fanom jeszcze przed premierą, dodawać krążek z instrumentalnymi wersjami utworów, a szczególnie oddanym wielbicielom umożliwić śledzenie prac nad poszczególnymi numerami od szkiców, aż po finalne wersje... **Luxtorpeda** od początku swej działalności wyznacza na naszym rynku nowe standardy w dystrybucji muzyki i kontaktach z fanami, doskonale kuma nowoczesne media i współczesny model funkcjonowania muzycznego biznesu. Ale nic to, gdyby nie oferta muzyczna zespołu. A ta wciąż jest na najwyższym poziomie - swoim trzecim albumem znów koszą krajową konkurencję, utrzymując bardzo wysoki poziom poprzednich wydawnictw. //**A morał tej historii...**// jest ich naturalną kontynuacją. Wiemy już doskonale, czego możemy się od **Luxtorpedy** spodziewać, i dokładnie to dostajemy, nie ma żadnych zaskoczeń, niespodzianek. To porcja trzynastu nowych utworów w charakterystycznym stylu grupy, z użyciem całego arsenału sprawdzonych już wcześniej patentów. Owszem, konsekwencją tego podejścia jest to, że momentami można poczuć lekkie deja-vu, grupa wyraźnie porusza się po sprawdzonych ścieżkach, jednakże poszczególne utwory wciąż brzmią porywająco i świeżo, zaskakując mnogością pomysłów. A to wkrada się nagła zmiana tempa, melodii (//Ostatni//, //Cały cyrk//), a to słyszymy riff, który po prostu wyrywa z butów (//J.U.Z.U.T.N.U.K.U.//), a to jesteśmy wciągani w zaskakująco ponure klimaty (//Smoła//). Zespół trochę zwolnił tempo grania (co nie znaczy, że brak typowych "szybkich strzałów"), a dzięki innemu podejściu do produkcji i postawieniu na brzmienie analogowe, album brzmi łagodniej od wcześniejszych. Przykładem wspomniane już //J.U.Z.U.T.N.U.K.U.//. Gitary tną bezkompromisowo, Litza tradycyjnie drze się wniebogłosy, ale numer nie ma w sobie takiej dawki agresji, jakie cechowała podobne numery z poprzednich płyt (wspomnijmy //Mowę trawę//). Stępienie pazurków wychodzi na dobre - moc jest ta sama, ale brzmienie szlachetniejsze, bogatsze, a wokal lepiej uwypuklony - przez co słucha się tych ostrzejszych numerów z większą przyjemnością. Nie brak jednoznacznych hiciorów. Wielbicielom //Autystycznego// na pewno do gustu przypadnie pozytywna //Mambałaga//, a lubiącym wolniejsze, mroczniejsze klimaty a'la //Wilki dwa// - //Pusta studnia//. Oba utwory znakomite, przepyszne, ale jednak stworzone na bazie przepisów na przyrządzone już wcześniej arcydzieła. W związku z tym ciesząc się ze znakomitej zawartości tego albumu, mam jednak lekkie obawy co do ciągu dalszego, dalsza eksploatacja tego samego kierunku może być ślepym zaułkiem. Koniecznie trzeba wspomnieć o warstwie tekstowej, która od samego początku bardzo mocno wyróżnia zespół i jest jednym z ważniejszych czynników, powodujących, że **Luxtorpeda** jest tak chętnie słuchana i tak lubiana. I tym razem dają słuchaczom bardzo ciekawy, dający do myślenia przekaz. Szczególnie wyróżnić chciałbym tutaj naznaczony osobistymi przeżyciami obu wokalistów //Nieobecny nieznajomy// - kapitalnie, w niezwykle poruszający, emocjonalny sposób dotykający tematu wychowania bez ojca. A także //Persona non grata// punktujący szaleństwo współczesnej politycznej poprawności. Oba utwory zresztą znakomite muzycznie. A morał tej historii jest po prostu taki, że świetną muzykę grają te chłopaki!
Data dodania: 07-04-2014 r.

A morał tej historii mógłby być taki, mimo, że cukrowe, to jednak buraki

Luxtorpeda

Data wydania: 2014

Wytwórnia: S.D.C.

Typ: Album studyjny

Producent: Jakub Biegaj, Luxtorpeda

Gatunki: