7 / 10
Maciej WilmiĹski
Lada chwila **Godsmack** świętować będzie 20-lecie swojej działalności. Wyraźnie są tego świadomi, o czym przekonujemy się już w pierwszych słowach zasłyszanych na płycie: //Back to 1995 when we were nothing/Walking through the streets of Boston no one listening/No one caring about the empty rooms we played//.
Cóż, podczas gdy wielu tych, którzy wraz z nimi zaczynało i osiągało pierwsze sukcesy, na scenie już nie ma, lub siedzą w głębokiej niszy, ich marka wciąż jest silna. Co prawda to ich pierwszy album od lat, który nie wystartował od jedynki w USA, ale czy miejsce na najniższym stopniu podium jest złe? Czasy się trochę zmieniły, biznes muzyczny ewoluuje bardzo dynamicznie, a od //**The Oracle**// minęły już cztery lata. Ba, w 2014 roku ta muzyka brzmi nieco "oldschoolowo"! Niemniej jednak panowie z dumą i energią mogą po chwili smutnych wspomnień triumfalnie wykrzykiwać //Under lights now/Playing to the masses everything feels right/Taking state by state by country over night//.
Słuchając solidnego **//1000 hp//** zupełnie nie dziwi mnie sukces zespołu, który od samego początku kariery pozostaje konsekwentny i gra swoje. Lubimy te piosenki, które już słyszeliśmy, a **Godsmack** opanował mistrzostwo w czerpaniu z rzekomo wyeksploatowanego już stylu. Naprawdę niesamowite jest odkrycie ile fajnej muzyki można wciąż zbudować na banalnych, energetycznych riffach, o ile posiada się jednak umiejętność wyrafinowanego doprawiania tego mocarnego koktajlu.
Głównych adresatów materiału oprócz wspomnianego numeru tytułowego zadowoli niewątpliwie //Something Different// ze zmyślnie namolnie powtarzanym motywem, charakterystycznym przyczadowaniem gitar czy obowiązkowym "ooo". To murowany hit na koncerty. Z kolei wielbiciele reprezentatywnych klimatów luizjańskich bagien z pewnością będą zachwyceni //Turning Stone//, gdzie wszystkie te ingrediencje które wyniosły na szczyt numery typu //Voodoo// pozwoliły przyrządzić danie doskonale znane i lubiane. Oczywiście podane na samym końcu.
Jakieś zaskoczenia? //Nothing Comes Easy// sprawia wrażenia, jakby **Godsmack** miał ochotę zagrać swoją wersję //Orion// z reprtuaru **Metalliki**, jednak po chwili przeskakujemy do charakterystycznego świdrowania riffami. Najdłuższy //Generation Day// podobać się może dzięki charakterystycznym zabiegom wokalnym (echo wciąż działa, niesamowite), które pokazują, że to niewątpliwie Pan Erna jest tym pierwiastkiem, który powoduje, że **Godsmack** to nie tylko prościuteńkie podkłady zapewniające wspaniałą dawkę energii. Sam utwór ma ciekawy, rozbudowany instrumentalny środek, gdzie udało się uzyskać ciekawy klimat. I tylko szkoda banalnego refrenu. Szkoda też, że na bonus wyleciał chwytliwy //Life's Good// z wzorcowym refrenem i fajnie bujającym voice-boxem.
**Godsmack** w naprawdę niezłej formie. Szacunek!
Data dodania: 08-10-2014 r.