7 / 10
Karol Tyszkiewicz
Rok 1984 to ten, w którym wg wizji Georga Orwella, świat pogrążony w socjalizmie miał być miejscem smutnym i przygnębiającym. Rzeczywistość okazała się jednak po dwakroć łaskawsza dla rodzaju ludzkiego: po pierwsze kapitalizm miał się zupełnie dobrze, a po drugie światło dzienne ujrzał debiutancki album **Red Hot Chili Peppers**, który jak się później okaże był początkiem kariery jednego z ważniejszych zespołów tego globu.
Pierwszym utworem, wprowadzającym nas w świat nowej jakości artystycznej, jest //True Men Dont Kill Coyotes//. Riff wybity na basie i okrzyk Anthony'ego rozpoczynają ten niezmiernie ekspresywny kawałek, który hipnotyzuje zarazem lekkością i energią i bez opamiętania wciąga w głąb płyty. Ta charakterystyczna tendencja do umieszczania na pozycji pierwszej utworu wyrazistego i dynamicznego będzie z powodzeniem kontynuowana na kolejnych krążkach.
Kolejne utwory konsekwentnie przedstawiają styl grupy, łącząc pulsujące, hendrixowskie gitary z dynamiką sekcji rytmicznej. Najbardziej wyróżnia się tu //Get Up And Jump//, który swoją żywiołowością nie pozwala być obojętnym na jego przewodnie wezwanie. Utwór ten, jak i pierwszy, wspomniane //True Men...//, uznane zostały, z czym trudno się nie zgodzić, za najciekawsze kawałki płyty, co przejawia się w umieszczaniu ich na kompilacjach podsumowujących twórczość grupy. Poza nimi uwagę przykuwa także rozpoczynający się od ciężkiego gitarowego wejścia //Green Heaven//, w którym to, w typowo dla młodych ludzi radykalny, a zarazem trochę naiwny i utopijny sposób, Anthony rozprawia się z "niesprawiedliwością świata". Utwór ten wyróżnia się też zaangażowanym tekstem, podczas gdy w pozostałych dominują raczej mało poetyckie, proste i ekspresywne przekazy uczuć i refleksji.
Słuchacze współczesnych płyt zespołu zapewne zdziwią się słysząc na tej płycie wokal Kiedisa. On sam w początkowych latach **Red Hot Chili Peppers** żywił przekonanie, zresztą zdaje się słuszne, że nie jest szczególnie wybitnym wokalistą i tym samym zdecydowanie więcej rapował, aniżeli śpiewał. Inną cechą słyszalną na tej płycie, a charakterystyczną pierwszych lat kapeli było częste ubogacanie utworów partiami instrumentów dętych. Na pierwszej płycie najciekawiej brzmi to w //Mommy Where is Daddy//, w którym delikatna gitara przeplata się z imponująco wkomponowanymi trąbkami, przywołując skojarzenia ze smooth jazzem.
Debiutancki album **Red Hot Chili Peppers** to dobry przykład, jak można połączyć zwariowaną zabawę z przyjaciółmi i spełnianie marzeń, dając temu artystyczny wyraz. Jest to płyta bardzo dobra, choć była ona dopiero zapowiedzią wielkich dzieł, jakie miały nadejść w przyszłości.
Data dodania: 01-01-2012 r.