4 / 10
Karol Tyszkiewicz
Kompilacja **Out In L.A.** zatytułowana od nazwy pierwszej kompozycji grupy to płyta co najmniej dziwna. O jej wydaniu zadecydowały zapewne względy marketingowe, chęć przypomnienia o zespole i wypełnienie trwającej trzeci rok luki wydawniczej.
Materiał zaprezentowany na krążku podzielić można na cztery główne kategorie: mamy tu kilka remixów, wersje live popularnych kawałków, utwory w wersji demo, a wszystko to poprzetykane krótkimi przerywnikami wokalnymi.
Zasadniczy problem w odbiorze płyty polega na tym, że trzeba wykazać dużo dobrej woli aby przebrnąć przez kolejne pozycje w nadziei, że następny utwór okaże się objawieniem. Niestety na końcu pozostaje raczej uczucie rozczarowania. Remixy albo niewiele różnią się od wersji oryginalnych jak //Behind the Sun// albo totalnie je dewastują, jak wygładzone i zmiksowane na didżejski styl //Higher Ground// czy //If You Want Me To Say//, którego mix w stylu elektro-dance to totalna porażka, zupełnie niestrawna dla odbiorcy preferującego raczej rockowe klimaty. Na uwagę zasługuje jedynie //Hollywood//, który brzmi lekko i przyjemnie, wprowadzając luz i istny chillout i jako jedyna piosenka z tej płyty przebija oryginał.
Wersje koncertowe //Castles Made of Sand// i //Special Secret Song Inside//, choć są kompozycjami ciekawymi, bezwzględnie obnażają słabość wokalną Kiedisa z początków istnienia Papryczek. Utwory w wersji demo z jednej strony pozwalają zaobserwować jak dużo pracy w studiu trzeba wykonać nad piosenką, aby zabrzmiała naprawdę dobrze (czego przykładem mogą być //Get Up and Jump// czy //Green Haeven//, w których różnica brzmienia pomiędzy demo a wersją z albumu to wręcz przepaść), z drugiej zaś strony ujawniają ogromny potencjał grupy, jak w przypadku //Nevermind// czy //Out In L.A.//, w którym Flea wspina się na wyżyny basowego rzemiosła, choć to dopiero pierwsze kompozycje zespołu. Jako element humorystyczny wprowadzono kilkudziesięciosekundowe przerywniki pochodzące z koncertów i sesji nagraniowych, w których członkowie grupy się wygłupiają, rymują i żartują, pokazując swój entuzjazm, zadziorność i radochę jaką mają z tego co robią. Na koniec, jeśli komuś uda się dotrwać, otrzymujemy ciekawy przykład zabawy konwencją bluesową w //Blues for Meister//, z chwytliwym refrenem i interesującą partią trąbki oraz niepublikowany wcześniej na albumach studyjnych //What It Is//, w którym Kiedis rymuje do porywającego riffu zagranego jedynie na basie.
Całość, choć incydentalnie zawiera ciekawsze pozycje, jest raczej ciężko przyswajalna. Kompilacja ta usatysfakcjonuje tylko tych fanów **Red Hot Chili Peppers**, którzy kochają ich twórczość tak bardzo, że są gotowi chłonąć i delektować się każdym, nawet najmniej udanym jej przejawem.
Data dodania: 01-01-2012 r.