Encyklopedia Rocka

10 / 10

Maciej Wilmiński

Już okładka zwiastuje zmiany. Gdzie się podziały czaszki, krzyże, groźne miny i ciemne kolory? Zamiast tego zadumany Ozzy z malutkim skrzydłem na plecach, niczym Anioł Stróż. Niektórzy fani z pewnością patrzyli na to z pewnym zakłopotaniem... Fakt, sporo się zmieniło - po tym jak pewnego dnia w sierpniu 1989 roku Osbourne obudził się w areszcie, gdzie dowiedział się, że poprzedniego dnia kompletnie zamroczony zaczął dusić swoją żonę - postanowił w końcu wziąć się za siebie i skończyć z rockandrollowym życiem na krawędzi. Nie dziwi zatem skruszona postawa na okładce. Ale tylko na okładce, o czym przekazujemy się już na początku w świetnym //Mr.Tinkertrain// z prowokującym, kontrowersyjnym tekstem. Tak, tak, nastąpił lifting wizerunku, ale muzyka dalej pozostała niegrzeczna, a co najważniejsze zachowała najwyższą jakość. Zresztą, nie ma co owijać w bawełnę, to najlepsza płyta od **Diary Of A Madman**, pełna rewelacyjnej muzyki. Spora zmiana nastąpiła w brzmieniu - surowość **No Rest For The Wicked** poszła w odstawkę, tym razem brzmienie jest przestrzenne, pełne mocy ale i subtelne zarazem, a przede wszystkim bardzo dopracowane. Natomiast same kompozycje dalej zawierają sporą dawkę energii, tym razem jednak zespół nie zapomniał przyłożyć się do ułożenia chwytliwych melodii. Wzorcowym przykładem tego typu połączenia są wspomniany //Mr. Tinkertrain//, //Desire// i //I Don't Wanna Change the World//. Ale wyróżnić należałoby właściwie wszystkie utwory, a wśród nich znajdziemy zarówno znakomite ballady (nostalgiczne //Mama I'm Coming Home//, pełne patosu //Road to Nowhere//) jak i ostre rockowe hiciory z niesamowicie chwytliwymi refrenami //Hellraiser//, //S.I.N.//). A do tego sporo tu niespodzianek - ot, chociażby ten długi, hipnotyzujący wstęp do //Zombie Stomp// czy ponad siedmiominutowy numer tytułowy. Ten niebanalny utwór, oparty na prostym basowym riffie z ciężkimi, ciętymi riffami, przeszywającymi głos Ozzy'ego i zaskakującą woltą w środku jest po prostu rewelacyjny! Na **No More Tears** w pełni rozkwitł talent Zakka Wylde'a, który przez trzy lata jakie minęły od **No Rest for the Wicked** rozwinął się niesamowicie. Tutaj słyszymy już gitarzystę o własnym stylu - niesamowicie utalentowanego i świadomego swojej wartości. Jego gry słucha się z niesamowitą przyjemnością, a co warto podkreślić - pełno tu rewelacyjnych solówek (//S.I.N.//, //Hellraiser//). To płyta na której idealnie połączono ostre rockowe brzmienie z przebojowością. Nie ma mowy o żadnym plastiku czy kminku dla dziewczynek. Jest solidne gitarowe mięcho i melodie, które śmiało można pośpiewać przy goleniu. Po prostu - rewelacja! Acha, jeszcze jedna sprawa. Japońskie wydanie zawiera bonusowy utwór //Don't Blame Me//. Skandalem jest brak tego fenomenalnego utworu w oryginalnym wydaniu.
Data dodania: 01-01-2012 r.

No More Tears

Ozzy Osbourne

Data wydania: 1991

Wytwórnia: Epic Records

Typ: Album studyjny

Producent: Duane Baron, John Purdell

Gatunki: