Encyklopedia Rocka

7 / 10

Paweł Chmielowiec

Dziwne, że po batach jakie zebrał **Jugulator** (głównie od fanów), **Judas Priest** zdecydowali się ponownie nagrać tak nowocześnie brzmiący album. Uwzględniono tylko część krytycznych uwag, jakie wcześniej pojawiły się, co mimo wszystko pozwoliło na stworzenie innej, lepiej zbalansowanej płyty. Przede wszystkim zespół dał się przekonać, że melodie były, są i zawsze będą ważnym elementem ich twórczości. Tak wiec melodie wróciły, ale na pewno nie brzmią tak jak przed laty. Najbardziej klasyczny wydźwięk ma bodajże //Hell is Home//. To bardzo zgrabna ballada w której nie brak mocnych akcentów (czytaj: prawie doommetalowych riffów). Bez dwóch zdań jest to wielki popis Tima Owensa, który szansy śpiewania w taki sposób na **Jugulator** nie miał. W dalszej kolejności mamy mocny //Feed on Me// (doskonałe canto) i balladę //Lost and Found// (tak bezbarwną, że aż dziw bierze jak mogła promować **Demolition**). Słychać, że zespół nauczył się komponować nowoczesne, ostre numery o chwytliwości typowej dla grup młodej generacji. Takich przykładów można wymienić dużo. W zasadzie już początek jest taki – //Machine Man// i //One on One//. Niby (prawie) nic z klasycznego **Priest**, a jednak zachwyca. Jeszcze lepiej prezentują się utwory w środku albumu. Moimi absolutnymi faworytami są //Bloodsuckers// i //Subterfuge//. W nich też chyba udało się przemycić więcej z halfordowskiej ery. Na **Demolition** jest nie tylko więcej melodii, ale po prostu więcej się dzieje. Numery wyraźniej kontrastują ze sobą, dzięki czemu całość nie jest tak męcząca w odbiorze jak **Jugulator**. Niestety, na czternastym studyjnym albumie metalowych bogów znajdziemy także momenty wyjątkowo mdłe. Na przykład //Jekyll and Hyde//, wspomniany //Lost and Found// czy //Metal Messiah// (przykład tego, że quasirapowana zwrotka i klasycznie metalowy refren tworzą wyjątkowo kuriozalne połączenie). Do dziś spokoju nie daje mi także //Cyberface//. Wielce efektowna i oryginalna kompozycja. Doskonała aranżacja kryje w sobie orientalne ozdobniki i orkiestrowy monumentalizm (w stylu np. **Therion**). Całość wspiera karkołomna partia wokalna, ale marna treść sprawia, że w głowie nie pozostaje właściwie nic. **Demolition** jest płytą, która posiada w sobie dużo świeżości. Nie można nie docenić nakładu pracy producenckiej i realizatorskiej (mnóstwo komputerowych efektów, potęga brzmienia, selektywność i tak dalej), które stworzyły oryginalny, futurystyczno-industrialny klimat. Tipton z Downingiem znów pchnęli **Judas Priest** do przodu, w nowe rejony. Wyszedł im produkt może nie znakomity, ale co najmniej udany. Przeszkodą okazał się głównie konserwatyzm fanów i ich wyraźne, zupełnie inne oczekiwania. Najsłabiej notowana i sprzedająca się płyta w dyskografii zespołu zasłużyła na wiele lepsze przyjęcie.
Data dodania: 01-01-2012 r.

Demolition

Judas Priest

Data wydania: 2001

Wytwórnia: SPV

Typ: Album studyjny

Producent: Glenn Tipton

Gatunki: