Encyklopedia Rocka

9 / 10

Paweł Derwiński

Po takim debiucie, jaki **Days Of The New** zaliczyli w 1997 roku, nagranie drugiego albumu to ogromna presja. Nie dość, że firma płytowa liczy na powtórzenie sukcesu komercyjnego, to i wymagania krytyki i fanów są nazbyt wygórowane. Do tego dochodzi fakt, że "jedynkę" wypełniła muzyka akustyczna. Powtórzenie tego samego patentu jest bez sensu. Nagranie "zwykłego" elektrycznego albumu to też ryzyko, bo zaraz pojawią się głosy, że zabrakło pomysłu. Trudna sytuacja, zwłaszcza, kiedy weźmiemy pod uwagę, że z pierwotnego składu został... tylko Travis Meeks. Jak jednak poznać charakter mężczyzny, jeśli nie w sytuacjach podbramkowych? "Dwójką" Travis Meeks udowadnia nie tylko to, że ma wszystkie atrybuty niezbędne mężczyźnie, lecz także niezwykłą wręcz wyobraźnię muzyczną. Nie ma tu ani krzty niepewności – żadnych obaw, żadnych oporów. Odwaga i rozmach – oto słowa, które najlepiej opisują tę muzykę. Meeks nie rezygnuje z używania akustycznych gitar, ale wzbogaca brzmienie o całą gamę nowych elementów. Po pierwsze do nagrań zaangażował orkiestrę – mamy tu smyki, instrumenty dęte, kotły. Oprócz tego pojawia się chór. Mało? Jest więcej. Niech wspomnę tylko o żeńskich wokalach, za które odpowiedzialna jest... nie zgadniecie... Nicole Scherzinger, czyli hawajska piękność z **Pussycat Dolls**. Jak źle nie oceniać twórczości tej pani, to trzeba przyznać, że jej udział w takich utworach, jak //Bring Yourself// czy //Phobics of Tragedy// wypadł bardzo dobrze. Płyta aż kipi od nagromadzenia pomysłów aranżacyjnych. Dla słuchaczy szokiem mógł okazać się już pierwszy singiel - //Enemy// - w którym akustycznym gitarom towarzyszy mocny taneczny bit. Z kolei instrumentalne //Skeleton Key// i //Longfellow// to już czysta "muzyka świata". Można pomyśleć, że to pomieszanie z poplątaniem, ale nie – Travis Meeks dokładnie wszystko zaplanował. Mamy poczuć ten rozmach i przestrzeń. Już wprowadzenie do pierwszego na albumie //Flight Response//, gdzie słyszymy tętent i rżenie koni, ma na celu wyprowadzenie naszych myśli z dusznej, betonowej dżungli. Do samego końca jest już tak, że utwory przechodzą płynie - jeden w drugi – tworząc jakby jedną opowieść. Pomimo opisywanej różnorodności, całość pozostaje spójna, a co najważniejsze – cały ten przepych nie ma na celu zamaskowania braku pomysłów kompozytorskich, a jedynie wzbogacenie doznań słuchacza. //Zielony album// nie jest może tak równy, jak //żółty//, ale i tu nie brakuje bardzo dobrych kompozycji. //Last One//, //I Think//, //Take Me Back Then//... no bez sensu – przecież nie będę wymieniał teraz trzech czwartych utworów. Za sprawą tej płyty stało się jasne, że **Days Of The New** to Travis Meeks. Co więcej, ten niezwykły artysta pokazał, że wrzucenie go do szufladki z napisem "post-grunge" było głupie i krótkowzroczne. Ta muzyka wymyka się zastałym schematom. To mieszanka rocka alternatywnego, folku, muzyki świata, a momentami nawet elektroniki i prog-rocka. Chociaż płyta nie powtórzyła rewelacyjnych wyników sprzedaży swojej poprzedniczki, to warto odnotować, że krytyka od początku stanęła za nią murem. Nic dziwnego – zaiste dobry to album.
Data dodania: 01-01-2012 r.

Days Of The New II

Days Of The New

Data wydania: 1999

Wytwórnia: Outpost

Typ: Album studyjny

Producent: Travis Meeks, Todd Smith

Gatunki: