Encyklopedia Rocka

9 / 10

Paweł Derwiński

Mało który zespół wywołał takie zamieszanie w muzycznym świecie już w chwili swojego powstania. Narodziny **Audioslave** były czymś niezwykłym, a nawet szokującym. Nie tylko ze względu na to, że doszło do spotkania jednego z najważniejszych wokalistów swojej ery z zespołem, który miał na swoim koncie jedną z najbardziej porażających płyt w historii rocka. Chodziło również o to, że chyba nikt nie umiał wyobrazić sobie, jak zabrzmi ta niezwykła hybryda. Wydawało się jednak, że to nieokreślone coś musi być wielkie... naprawdę ogromne. Pamiętam, kiedy po raz pierwszy wrzuciłem płytę do odtwarzacza, nacisnąłem klawisz "play" i czekałem na to, co się zaraz wydarzy... Pierwsze, narastające dźwięki //Cochise// były dobrą wróżbą – wiedziałem, że zaraz coś wybuchnie. I wybuchło. Zagranie typowe dla **Rage Against The Machine** - fani mogli poczuć się jak w domu. Przez krótką chwilę. Głos Chrisa Cornella zmienia bowiem oblicze tej muzyki. Na pierwszy rzut ucha zabrzmiało mi to jakoś dziwnie, sztucznie. Po przesłuchaniu całej płyty zadałem sobie pytanie: kto będzie z niej zadowolony? Wiele osób z pewnością chciało krzyknąć – wracaj Zack! Fani Cornella też mogli czuć się nieswojo. To nie było przesycone psychodelią **Down on the Upside**, to nie był wwiercający się w mózg **Badmotorfinger** . Z drugiej strony nie brzmiało to źle. Nawet jeśli część publiki **Soundgarden** kręciła nosem, a najwięksi maniacy **Rage Against The Machine** powiedzieli zdecydowane "nie", to duża część starej gwardii dała się przekonać. A co najważniejsze... było na czym budować nową bazę fanów. Na debiucie **Audioslave** nie brakuje bowiem dobrych numerów. Zaraz po, wspomnianym już, czadowym //Cochise// znalazły się kolejne dwie petardy - //Show Me How to Live// i //Gasoline//. To naprawdę fajna hardrockowa jazda. Zresztą mocnych uderzeń tu nie brakuje. Bardzo "rage'owo" prezentuje się //Set It Off//. Ospale, acz potężnie, przetacza się //Bring Em Back Alive//. Nieźle wypadają też spokojniejsze fragmenty płyty. //Like a Stone// to przejmujący utwór, który opowiada o oczekiwaniu na kostuchę (stąd częste domysły, że utwór odnosi się do śmierci Layne'a Staleya z **Alice In Chains**). Nie gorzej wypada //Shadow on the Sun// - taka niby-ballada z fajnym wykopem w refrenie. Za stuprocentową pościelówę można natomiast uznać //I Am the Highway//. Z kolei w //Hypnotize// przenosimy się do "ogrodu dźwięków" (głównie dzięki temu, że utwór został wyśpiewany niżej – jak za starych, dobrych czasów). Moim osobistym ulubieńcem jest natomiast kawałek //What You Are//, w którym Chris Cornell opowiada o uwalnianiu się od toksycznego związku. Świetny, przebojowy numer, który łączy łagodne zwrotki z mocnym, rockowym refrenem. Jednoznaczna i obiektywna ocena debiutanckiej płyty **Audioslave** jest w zasadzie niemożliwa. Pojawia się tu tyle samo głosów "za", co i "przeciw". Duża część krytyków podkreślała to, że płyta jest do bólu przewidywalna, że instrumentaliści zagrali to samo, co za czasów **Rage Against The Machine**, tylko głos się zmienił. Jednak, jak okazało się przy okazji kolejnych wydawnictw **Audioslave**, poszukiwanie przez zespół jego własnej drogi nie doprowadziło do niczego lepszego. W moim mniemaniu ich pierwsze wydawnictwo bije na głowę wszystko, co później zrobili. To album bardzo dobry, a że daleko mu do najlepszych wydawnictw **Soundgraden** i **Rage Against The Machine**... Cóż, czasem sprostanie swojej własnej legendzie stanowi największą trudność.
Data dodania: 01-01-2012 r.

Audioslave

Audioslave

Data wydania: 2002

Wytwórnia: Epic

Typ: Album studyjny

Producent: Rick Rubin, Audioslave

Gatunki: