Encyklopedia Rocka

8 / 10

Maciej Wilmiński

Zmiany. Czwarte wydawnictwo w karierze uświadamia nam, że **Black Sabbath** nie są zespołem, który będzie do zajechania kontynuował styl, który pozwolił im na zdobycie Olimpu. Wyraźnie zdążyli już wypić tyle ambrozji, że przestała ona stanowić dla nich jakąś specjalną atrakcję. Pojawiło się znużenie. Na szczęście dało to impuls do ciekawych muzycznych poszukiwań - na **Volume 4** słyszymy **Black Sabbath** na nowo eksplorujący tereny ciężkiego rocka, szukający dla siebie nowego miejsca i nowych sposobów muzycznego wyrażenia. Otwierające całość //Wheels of Confusion// pokazuje nam, że jednym z głównych drogowskazów był rock progresywny. Owszem, zaczyna się dość typowo, ale typowość kończy się po niespełna dwóch i pół minutach. Od tego momentu dostajemy długi i przekonywujący dowód, że mamy do czynienia z muzykami piekielnie zdolnymi. Szczególne wrażenie robi rozbudowana, rozsolówkowana końcówka utworu, kiedy niknie głos Osbourne'a, a Iommi pokazuje, że jego gitarowa wielkość nie polegała tylko i wyłącznie na niemalże niewyczerpanej produkcji riffów, które z miejsca przechodziły do sześciostrunowego panteonu. Ciekaw jestem reakcji ówczesnych fanów zespołu na utwór //Changes//. Toż to najprawdziwsza pościelówa! Prosty fortepianowy motyw, melotron i naprawdę świetnie rzewnie śpiewający Osbourne tworzą wzruszającą balladę o utraconej miłości. Nawet kamienne serca musiały zostać pokruszone. A nawet jeśli nie, rozdrobnić je musiała //Laguna Sunrise// - kolejna znakomita miniaturka akustyczna Iommiego, tym razem rozbudowana o melotron i niesamowicie wręcz melancholijna. Kto by się spodziewał? No i //FX//. Tu już pojechali po tak zwanej całości. Utwór stanowi nagranie uderzeń w gitarę krzyża, który Tony Iommi nosił na szyi. Noise też wynaleźli **Black Sabbath**? Ale i nie zabrakło starych dobrych klimatów. //Supernaut//, to utwór rzadko wymieniany wśród tych najlepszych w dorobku formacji i dość mało znany. Dlaczego - doprawdy ciężko to zrozumieć, szczególnie słuchając skocznego riffu, niewątpliwie jednego z najlepszych, jaki wyszedł spod palców Iommiego (a i nie zapominajmy o solówce!). A //Snowblind// - wiadomo klasyka. Wsłuchując się w słowa słyszymy, że w stosunku do poprzedniego albumu (//Sweet Leaf//), panowie sięgają po cięższy kaliber używek, w swej młodzieńczej naiwności bezwstydnie wychwalając ich rzekome zalety. Pozostałe utwory troszkę obniżają poprzeczkę. Nie, żeby było kiepsko. Ale do tej pory było wybitnie, stąd i wymagania niebotyczne. Generalnie, tak naprawdę to całe eksperymentowanie przyniesie prawdziwe owoce na następnej płycie.
Data dodania: 01-01-2012 r.

Volume 4

Black Sabbath

Data wydania: 1972

Wytwórnia: Vertigo

Typ: Album studyjny

Producent: Black Sabbath, Patrick Meehan

Gatunki: