Encyklopedia Rocka

10 / 10

Maciej Wilmiński

Odejście charyzmatycznego i jedynego w swoim rodzaju Ozzy'ego Osbourne'a wydawało się stawiać **Black Sabbath** pod ścianą. Suponowano, jak się później okazało absolutnie słusznie, że Osbourne spokojnie poradzi sobie solo, lub założy z sukcesem nową kapelę, natomiast Sabbaci po tym ciosie już się nie pozbierają. Szczególnie, że ostatnie płyty zespołu były dla większości fanów nie próbą odświeżenia formuły, ale raczej dowodem zagubienia i zatracenia swojej tożsamości. Zespół zwarł jednak szeregi, Osbourne'a zastąpił facet z najwyższej półki - Ronnie James Dio, który na dwóch studyjnych płytach z **Rainbow**, równolegle zresztą z **Black Sabbath**, tworzył hard rockową klasykę. Dio - choć od Osbourne'a zupełnie inny pod względem ekspresji i charakteru - okazał się idealnym następcą człowieka wydawać by się mogło niezastąpionego. Zdecydowanie bardziej stonowany i spokojny, ale również pełen charyzmy, a przede wszystkim obdarzony znakomitym, znacznie przewyższającym umiejętności Osbourne'a głosem Dio, pomógł skierować **Black Sabbath** na nowe tory. **Heaven And Hell** od samego początku pokazuje, że zespół nie ma zamiaru nurzać się w przeszłości. Że znakomicie porusza się w obrębie w stylu, który de facto sam tworzył, że wśród wychowanej na ich muzyce młodzieży nie ma zamiaru przyjmować roli autorytetu. I - w przeciwieństwie do większości innych wielkich hard rocka lat 70. potrafi nie tyle odnaleźć się w nowej heavymetalowej rzeczywistości, co wciąż utrzymać miejsce na muzycznym tronie i z pogardliwym, pełnym politowania uśmiechem patrzeć na całą rzeszę naśladowców i potencjalnych następców. Dio dał muzykom Sabbath wiele nowych możliwości. Jego potężny głos o szerokiej skali pozwolił zespołowi na wiele muzycznych rozwiązań, które nie były możliwe ze względu na ograniczone możliwości i umiejętności Osbourne'a . W odstawkę poszło wszelkie eksperymentowanie, wróciło klasyczne czadowanie. Takie utwory, jak //Neon Knights//, //Die Young// czy //Wishing Well// pokazują nam jak powinno się grać heavy metal. Znakomite, proste i pełne mocy riffowanie, ostre tempo, mocny wokal, przebojowe i ekspresyjne refreny oraz ekscytujące, superszybkie solówki. Potęga i intensywność tych utworów po prostu zniewalają. Wyraźnie słychać chemię między poszczególnymi muzykami i to, że wraz z nowym wokalistą, pozostali znów wykrzesali z siebie nieokiełznaną radość grania, co szczególnie słychać w grze Tony'ego Iommiego, który zaprezentował nie tylko sporo wybornych riffów, ale przede wszystkim szaleje jak nigdy w dynamicznych, różnorodnych i zapadających w pamięć solówkach. Szczególnie zachwyca pod tym względem superszybkie //Die Young//. Naprawdę trudno uwierzyć, że ten wybitny gitarzysta jest przede wszystkim zaszufladkowany tylko jako spec od mistrzowskich riffów. W utworze tytułowym słyszymy riff o takiej mocy, której nie słyszeliśmy od //Sabbath Bloody Sabbath//. A dość stonowane, oparte na basowym pochodzie zwrotki znakomicie kontrastują z ekspresyjnym refrenem. Mistrzowskie operowanie nastrojem przez Dio powoduje, że nikt już nie tęsknił za Osbournem. Najlepszym przykładem znakomitości wokalisty wydaje się być kapitalne //Children of the Sea//, gdzie wokalista kapitalnie przechodzi od łagodnych, wysokich tonów do ostrych, niskich rejestrów, śpiewanych z niezwykłą energią. Całość znakomicie wieńczy wolne, walcowate //Lonely is the World// w starym stylu, jednak dzięki wokalizom i interpretacji Dio, w zupełnie nowej jakości.
Data dodania: 01-01-2012 r.

Heaven And Hell

Black Sabbath

Data wydania: 1980

Wytwórnia: Vertigo

Typ: Album studyjny

Producent: Martin Birch

Gatunki: