Encyklopedia Rocka

10 / 10

Maciej Wilmiński

Bardzo podobają nam się płyty z Ronniem James Dio. Pyszną ciekawostką jest dla nas album z Ianem Gillanem. **Seventh Star** też słucha się całkiem przyjemnie. Do Tony'ego Martina mamy już różny stosunek, ale obok wielu piosenek z nim na wokalu nie przechodzimy obojętnie. I co z tego? Do **Black Sabbath** wraca Ozzy, rzucamy wszystkie płyty z innymi wokalistami w kąt i znów zanurzamy się na wiele godzin w klasykach z lat 70-tych. Tak, **Black Sabbath** z Ozzym jest jednak czymś wyjątkowym. Po niemalże dwóch dekadach klasyczny skład ruszył w regularną trasę. A zaczęło się od dwóch symbolicznych koncertów w rodzinnym Birmingham w grudniu 1997 roku. I to właśnie te występy stanowią podstawę tej płyty. Ciężko o lepszy wybór. Ekscytacja muzyków spotkaniem po latach, rozgorączkowany tłum, który na to wydarzenie czekał zdecydowanie za długo, magia rodzinnego miasta... Upływ czasu słychać przede wszystkim w głosie Ozzy'ego Osbourne'a. Wiadomo, jego najlepsze wokalne czasy już dawno minęły. Ale co z tego, skoro facet robi tu szoł nie za dwóch, ale za czterech, tworzy niesamowity klimat, absolutnie rządzi publicznością, przez co **Reunion** stanowi niewątpliwie jeden z najlepszych pod względem atmosfery albumów koncertowych. Zamykamy oczy i jesteśmy wśród publiczności... Repertuar? Ktoś liczył na to, że znajdą się utwory nagrane z innymi składami? No proszę Was... Mamy tu wszystko co najważniejsze, a do tego kilka smacznych niespodzianek (//Dirty Women//, //Spiral Architect//, //Behind the Wall of Sleep//). Praktycznie wszystkie utwory poza //Sabbath Bloody Sabbath//, które przez dostosowanie go do ówczesnych możliwości Ozzy'ego brzmi bardzo blado, wypadają tu kapitalnie. Mnie szczególnie do gustu przypadły: otwierające całość //War Pigs//, gdzie publiczność dośpiewuje Ozzy'emu kolejne frazy tekstu, dynamiczne //N.I.B.// (z obowiązkowym basowym intro Geezera) oraz zabójcza wręcz końcówka: //Black Sabbath//, //Iron Man// i //Paranoid//, nie tylko znakomita muzycznie, ale i ukazująca szołmeński kunszt Ozzy'ego w dyrygowaniu publiką. No i deser. Dwa nowe utwory studyjne. Nie lubimy takich zabiegów, ale tu przymkniemy oko. Raz, że to wielkie wydarzenie! Dwa, że utwory przednie. Spodziewaliśmy się numerów w starym stylu, a tymczasem pierwszy z nich //Psycho Man// jest zaskakująco nowoczesny. Ozzy zaczyna nadspodziewanie nisko, by w refrenie wrócić do swej charakterystycznej barwy i kontynuować resztę z typowymi dla jego późniejszej kariery solowej licznymi nakładkami. W drugiej zwrotce świetnie współbrzmią jego niskie i wysokie partie, co na tle niepokojącej, klimatycznej melodii daje znakomity efekt. Nie brakuje klasowego sola Iommiego oraz trochę nowocześniejszych gitarowych patentów po jego zakończeniu, po którym utwór - jak za starych czasów - zmienia tempo i styl. //Selling My Soul// to z kolei sprawa prostsza. Znakomity riff, szybko zapadający w pamięć refren i jazda! Szkoda tylko, że na perkusji gra... automat. Oj, narobili smaku na premierowe wydawnictwo. Wszelkie niedociągnięcia eliminuje naprawdę unikalny klimat tego albumu!
Data dodania: 01-01-2012 r.

Reunion

Black Sabbath

Data wydania: 1998

Wytwórnia: Epic

Typ: Album koncertowy

Producent: Bob Marlette

Gatunki: