5 / 10
Marcin Budyn
//**Snakes'N'Ladders**// to kolejna płyta z rzędu nagrana z nowym producentem, tym razem Joeyem Balinem. Jak się jednak okazało – on także nie był w stanie wydobyć zespołu z szarzyzny przeciętności i zaprezentować materiał na miarę chociażby //**Malice In Wonderland**// czy //**2XS**// (swoją drogą, kiedy to było?).
Przez album przewija się nieco orientalnych brzmień jak w //Animals//, //The Key//, //Back to School// czy //Trouble//. Ten ostatni stanowi chyba najjaśniejszy punkt na płycie. Mamy w nim niespokojny akompaniament, pełen pasji śpiew McCafferty'ego, fajną strukturę i ogólnie magiczny nastrój. Zupełnie przeciwne odczucia mam w stosunki do //The Key//, które brzmi jak piosenka z któregoś z filmów o... Panu Kleksie. Podobnie zresztą chwilami //Back to School//, choć tu akurat broni się wpadający w ucho refren.
Od czasu do czasu zespół wraca do swoich korzeni - dość surowego, motorycznego hard rocka. Inna sprawa, że nie jest to nic specjalnego: //Girls// i //Donna Get Off That Crack// z refrenem wykrzyczanym w stylu **AC/DC** nie mają w sobie nic, co zapadłyby na dłużej w pamięć. Z kolei //Lady Luck// to wycieczka w bluesowe rejony, całkiem zresztą przyjemna dla ucha. Pozytywnie wypada też //See You See Me// gdzie podobnie jak w //Trouble// w głównej roli występuje będący w naprawdę dobrej formie McCafferty.
Jak za starych dobrych czasów **Nazareth** z lubością sięga po utwory innych wykonawców. Przyjemnie brzmi nastrojowa ballada //Hang on to a Dream// z repertuaru **Tima Hardena**, w której szczególny klimat tworzą zarówno śpiew wokalisty, urocze gitarowe partie jak i niespokojne uderzenia bębnów Darrella Sweeta. Kompromitująco brzmi za to cover //Piece of My Heart//. Chrypka Dana McCafferty'ego to było nie było znak rozpoznawczy wokalisty i w ogóle **Nazareth**, ale w tym przypadku do ekspresji Janis Joplin nie ma startu. O tyle to niefortunne, że McCafferty na tym albumie ogólnie pokazuje się z jak najlepszej strony. Wielbiciele ballad **Nazareth** z pewnością z przyjemnością sięgną po trzeci z coverów - //Helpless// **Neila Younga**, choć ja osobiście wyżej oceniam obecną na zremasterowanych wydaniach jako bonus balladę //Winner on the Night//, może nieco gładką, ale jakże chwytliwą, która wydana została na niemieckim singlu zespołu.
Reasumując powyższe przemyślenia, //**Snakes'N'Ladders**// to bardzo przeciętna i do tego nierówna płyta. Chwilami rzeczywiście jest tu czego posłuchać, chwilami wieje nudą, czy wręcz wzbudza się irytacja. Jest to ostatnia płyta zespołu z gitarzystą Mannym Charltonem i jak porównać ostatnie płyty z gitarzystą i te nagrane później to nasuwa się wniosek, że rozstanie muzyków było właściwym rozwiązaniem.
Data dodania: 01-01-2012 r.