8 / 10
Maciej WilmiĹski
//**Black Gives Way To Blue**// usatysfakcjonowało wszystkich i zamknęło usta malkontentom, nawet tym, którzy nie widzieli **Alice In Chains** bez Layne'a Staleya. Legitymizacja nowego składu przez fanów dała z pewnością poczucie pewności i kopa, jednakże zarazem wzrósł poziom presji i oczekiwań. Nie dziwi więc fakt, że na ciąg dalszy czekaliśmy aż cztery lata. Ciśnienie gdzieś przez ten okres opadło, a w międzyczasie powolutku, acz systematycznie powstawały nowe utwory. No i jest - //**The Devil Put Dinosaurs Here**// - który przynosi słuchaczowi bardzo dużo radości. Powstał album równie interesujący i znakomity.
Nie mamy tu wielu zaskoczeń, raczej kontynuację ścieżki obranej na //**Black Gives Way To Blue**//, z zarazem mocniejszym spojrzeniem wstecz, w kierunku poprzednich płyt. Zdziwiłem się tylko raz, kiedy w //Hung on a Hook// na pierwszym planie pojawił się głos Williama DuValla. Ten ponownie pozostał bowiem w tle i raczej wspomaga Cantrella, aniżeli wychodzi na pierwszy plan. I owszem, można rzec, że tak jest dobrze. Że DuVall pozostaje w cieniu, aby nie budzić kontrowersji i porównań ze Staleyem, że Cantrell znakomicie sprawdza się jako główny wokalista. Ale jednocześnie myślę, że warto tego faceta trochę onieśmielić, bo odnalazł się w tej kapeli znakomicie, właściwie brzmi jakby grał tu od zawsze. A pamiętajmy, że on nie ogranicza się tylko do chórków, ale dzierży w ręku drugą gitarę.
Pisałem o odważniejszym spojrzeniu wstecz. Spokojnie. Nie ma tu mowy o jakimś powielaniu starych patentów, odgrzewaniu starych wiktuałów i próbach odtworzenia dawnej atmosfery. Owszem, duch i klimat niektórych numerów kieruje myśli w stronę poszczególnych płyt, a czasem i utworów, ale jest to jakby naturalny ciąg dalszy, słychać w tym spojrzenie do przodu ze świadomością swego wspaniałego dziedzictwa.
Wybornie prezentują się na płycie utwory mroczniejsze, brudne, o gęstej, zawiesistej, narkotycznej atmosferze, które zarazem są najbardziej rozbudowane. Wspaniale słucha się takich wielowątkowych numerów, jak ponury utwór tytułowy czy oparty na dość nietypowym dla kapeli (a jakże ciekawym!) riffie, //Phantom Limb//, którego tekst wzbudza ciarki. To połączenie współbrzmienia gitar i doskonale kooperujących głosów daje porywający efekt. I jakież tu są refreny - ten z //The Devil...// chwyta z miejsca, z kolei w //Phantom Limb// ciężko także się uwolnić od wspaniałej partii gitarowej, która mu towarzyszy. Mogliby powtarzać to i powtarzać.
Ale i równie znakomicie jest w klimatach lżejszych. W wadze półśredniej, a'la //Check My Brain//, najbardziej wyróżnia się pod względem przebojowości niesiony chwytliwym riffem //Stone//. W lekkiej, zwiewne, pozytywne //Voices// i //Scalpel// (w obu przypadkach kłania się //**Jar Of Flies**//), ale przede wszystkim najbardziej wciągające i chwytliwe, klimatyczne //Choke// (refren!).
Chciałbym jeszcze wyróżnić świetne solówki, a szczególnie: nietypowe z //Phantom Limb// (jak doskonale zauważył redakcyjny kolega, lekko, tak jak i riff, zalatujące... **Slayerem**) autorstwa DuValla, oraz niezwykle klimatyczne, pięknie się rozpoczynające i śpiewne ze //Stone// i //Low Ceiling// (tu już kłania się Jerry Cantrell).
Dostajemy ponad godzinę grania i fakt, gdzieś tam może się włączyć światełko, że za dużo tego specyficznego śpiewania, charakterystycznego przeciągania fraz i różnego "aaa", że gdzieś to się zlewa w jedno. Ale bywa tak tylko chwilowo. Patrząc na całość - udało się utrzymać znakomity poziom, aczkolwiek zarzucić trzeba jeszcze jedno. Choć nie brak tu utworów znakomitych, to jednak nie ma wybitnych, jak //Private Hell// czy //Black Gives Way To Blue//. Dlatego - oczko mniej. Wszystko to nie zmienia faktu, że jest bardzo dobrze!
Patrząc na płyty studyjne to jest to dopiero... piąty album zespołu. Chce się tego więcej!
Data dodania: 17-06-2013 r.