8 / 10
Karol Tyszkiewicz
Czwórka przyjaciół z Kalifornii, stanowiąca zjawiskową mieszankę emocji i talentu, po raz kolejny postanowiła sięgnąć gwiazd. **Stadium Arcadium**, będący dziewiątym studyjnym albumem **Red Hot Chili Peppers** przenieść ma nas w nieziemską strefę twórczości, dostępną dla wybranych.
Jest to pierwszy dwupłytowy album zespołu. Niemal dwie i pół godziny muzyki w dwudziestu ośmiu utworach to prezentacja wszystkich elementów, jakie były obecne w ponad dwudziestoletniej historii zespołu. Choć dominuje tu stylistyka znana z **By The Way**, czyli połączenie delikatnych brzmień gitar z harmoniami wokalnymi, jak w //Snow//, //Charlie// czy tytułowym //Stadium Arcadium//, to także fani dawnych płyt grupy nie powinni czuć się do końca zapomniani. //Dani California// to, jak przystało na pierwszy kawałek, utwór dynamiczny, epatujący rytmiką i energią. Jednocześnie, a nieczęsto się to **Red Hot Chili Peppers** wcześniej zdarzało, utwór ten wzbudził liczne kontrowersje. Otóż pojawiły się glosy, którym trudno jednoznacznie się sprzeciwić, że kawałek ten jest łudząco podobny, a mówiąc dosadniej, że jest plagiatem //Mary Jane’s Last Dance// **Toma Petty’ego**. To jednak nic w porównaniu z oburzeniem, jakie wywołał klip, w którym panowie wcielając się w role różnych gwiazd minionych dekad parodiują ich zachowania sceniczne, co przeogromnie zgorszyło liczną rzeszę fanów **Nirvany**.
Więcej dobrze przyprawionej dynamiki odnaleźć możemy w funkowych //Storm In a Teacup//, //Tell Me Baby//, czy zadziornie rockowych //C’mon Girl// i //Readymade//, w którym to utworze swoimi możliwościami popisał się John F. Poza tym niekwestionowane umiejętności Frusciante i Flea raczej rzadko znajdują tu wyraz w solowych partiach, a ich nielicznych przejawów doszukać się możemy w //21st Century// czy //Turn It Again//. Niespodzianką natomiast jest chyba pierwsza solówka Chada Smith’a w //Hump De Bump// i tylko szkoda, że nie została zagrana na tradycyjnych bębnach, bo po potężnej posturze perkusisty można byłoby się spodziewać prawdziwego czadu. We wspomnianej //Hump...// jak i //Torture Me// panoramę brzmień, jak w okresie wczesnej twórczości, współtworzą instrumenty dęte, które choć już nie tak wyraźnie akcentowane jak niegdyś, uroczo wypełniają całość aranżacji.
Wśród najliczniej obecnych na obu krążkach ballad, poziom jest mocno zróżnicowany. Obok bardzo dobrych kompozycji, jak wymieniane powyżej //Snow// i //Charlie//, czy zagrana na gitarach akustycznych //Desecration Smile// oraz urzekająca i czarująca //Hard To Concentrate//, niemało miejsca niestety zajmują kompozycje bezbarwne jak //Hey// czy //If//.
Po ponad dwóch godzinach muzycznych doznań postawić można pytanie, czy nie lepiej byłoby wybrać tylko te najlepsze kawałki, zamknąć je na jednej płycie i tym samych wydać dzieło fenomenalne, w miejsce tego po prostu bardzo dobrego?
Data dodania: 01-01-2012 r.