5 / 10
PaweĹ DerwiĹski
Może nie wszyscy się ze mną zgodzą, ale dla mnie **Revelations** to w dużym stopniu mistyfikacja. **Audioslave** wciąż na nowo oskarżani o to, że nie potrafią odnaleźć własnego stylu, po prostu musieli zrobić coś, żeby zamknąć usta krytyce. Wzięli zatem stare i lubiane elementy, które złożyły się na sukces ich debiutanckiej płyty i zaczęli doprawiać je wpływami funku i (jak sami twierdzą) R&B. Efekt zaskoczył chyba ich samych – prasa obrzucała ich pochwałami, publiczność wydawała się usatysfakcjonowana... I tylko niektórzy przecierali oczy (i uszy) ze zdziwienia. Bo **Revelations** jest jak pomalowana wydmuszka – na wierzchu pięknie ozdobiona, a w środku pusta.
Zacznijmy od singli. Największym plusem //Original Fire// jest fajnie zrealizowany teledysk. Sama piosenka okazuje się średniakiem, ale... Jest inna od //Cochise//, od //Be Yourself//, a także od tego co robili **RATM** i **Soundgarden**. Morello oddał nieco pola świetnej sekcji rytmicznej, co okazało się dobrym posunięciem. Brakuje tu czadu i przebojowości, ale zamiast tego jest efekt świeżości, przez co kawałek sprawdził się jako pilot całej płyty. Tytułowe //Revelations// jest już w większym stopniu gitarowe, typowe i... nudne. Zwrotki mogą się jeszcze podobać, ale refren to kolejny dowód na rozwijającą się w zastraszającym tempie niemoc twórczą Cornella i jego pociąg do popowych klimatów. A może ja jestem po prostu zamknięty na zmiany? Bo jak na mój gust, to najlepiej wypada tu bardzo zachowawczy //Sound of a Gun// - numer, który mógłby znaleźć się na pierwszej płycie **Audioslave**. Co z tego, że kawałek jest przewidywalny? Przynajmniej ma to coś, co sprawia, że chce się przy nim pomachać głową.
Brzmieniowe eksperymenty wypadają tu natomiast bardzo różnie. Ciekawie prezentuje się //Jewel of a Summertime// ze swoim mocnym basem i funkowym pulsem. Pozytywne wrażenie może też robić szorstkie i jakby anty-przebojowe //Broken City//. Najgorzej wypadają te rzeczy, w których czuć niezdecydowanie zespołu. Takie numery, jak //One and the Same//, //Until We Fall//, //Nothing Left to Say But Goodbye// przy dłuższym kontakcie mogą zemdlić nawet największego twardziela. Interesujący jest przypadek //Wide Awake//, utworu potępiającego postawę polityków wobec tragedii jaką w 2005 roku przyniósł ze sobą huragan Katrina. W wersji z albumu //Revelations// to kawałek nijaki, wyśpiewany niemal bez emocji. Ten sam numer można usłyszeć w dużo skromniejszej wersji na akustycznym bootlegu Chrisa Cornella z 2006 roku i, uwierzcie mi, to już zupełnie inny utwór – niepokojący, pełen goryczy i wściekłości. Przypadek //Wide Awake// zmusza mnie do refleksji na temat samej produkcji i Brendana O’Briana w szczególności. Obawiam się, że ten, wszakże bardzo utalentowany facet, mógł jednak nieco położyć ten album. Dlaczego? Otóż pomysł z funkiem nie wydaje mi się nawet zły, ale taka muzyka potrzebuje bardzo organicznego brzmienia, które podkreśliłoby jej szczerość. A **Revelations** jest tak wygładzone, że ciężko oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z czymś więcej niż produktem.
Jest jedna rzecz, która sprawia, że nie można skazać tej płyty na potępienie. Fakt, że co złego by o niej nie pisać, to i tak jest dużo lepsza od swojej poprzedniczki. **Out of Exile** było albumem, nie boję się użyć tego słowa, beznadziejnym. **Revelations** to album przeciętny. Jest tu kilka fajnych rozwiązań aranżacyjnych, kilka stylistycznych niespodzianek... i tyle. Nic dziwnego, że niedługo po nagraniu tego materiału **Audioslave** zawiesiło działalność. Nie było chyba sensu marnować czasu na zespół, który wszystko co miał najlepsze, pokazał już na debiucie.
Data dodania: 01-01-2012 r.