Trudno wskazać najlepszego rockowego wokalistę wszech czasów. Niektórzy posiedli wybitną umiejętność tworzenia niezwykłych linii melodycznych, inni niedostępne zwykłym śmiertelnikom sposoby emisji i artykulacji dźwięków, jeszcze inni są właścicielami niezwykle charakterystycznych barw głosu, imponują niesamowitą charyzmą i osobowością na scenie... Jestem pewien, że gdyby opracowano jakiś wzór matematyczny uwzględniający wszystkie cechy dobrego wokalisty i obliczający ich sumę, to David Coverdale znalazłby się w ścisłej czołówce największych w historii. Wielka osobowość, natchnione, pełne głębi partie w bardziej bluesowych, spokojnych numerach, czy też niesamowity, mocny, ostry, pełen pasji krzyk w ostrzejszych utworach... Po prostu, jest to wokalista absolutnie niezwykły. Znamy go przede wszystkim z **Deep Purple**, **Whitesnake** i współpracy z Jimmym Pagem. Muzyk ten ma jednak w swoim dorobku także trzy albumy solowe. I aż ciężko uwierzyć, że wokalista o tak bogatej, pełnej sukcesów karierze, działając solo nie osiągnął praktycznie żadnych sukcesów.