Odcinek 6 - z gitarÄ i humorem (2)
Hubert Kwintal, 20-08-2012
Przed nami kolejna odsłona rock'n'rollowych szaleństw. Było już po angielsku było po amerykańsku. Tym razem też będzie. Ale pojawią się też reprezentanci innych scen, śpiewający w innych językach. Postaramy się też udowodnić, że do nagrania czadowych kawałków wcale nie potrzeba megawatowych wzmacniaczy oraz, z drugiej strony, zobaczymy jak brzmi stary, poczciwy Marshall rozkręcony do jedenastki. Starczy tej pisaniny. Niech przemówią obrazy.
Zachęcamy do zapoznania się z całą playlistą na [http://www.youtube.com/playlist?list=PL0225BA8573C90D4C YouTube].
[http://www.youtube.com/watch?v=eBShN8qT4lk Beastie Boys - (You gotta) Fight for your right (To Party)]
Skończyliśmy ostatnio na nowojorskich raperach, a dziś od nich zaczynamy. Tym razem cała czwórka (znów trio wspomaga gitarzysta **Slayera**) pokazuje wszystkim jak urządzić porządną imprezę. Co ciekawe, numer (oraz sam klip) miały obśmiewać tego typu zabawę, ale, jak na ironię, wszystkim tak się spodobało, że o tym zapomniano. Wiele ujęć (wśród nich walka na torty) inspirowane było klasycznym horrorem "Świt żywych trupów". Ponieważ budżet był skromny, bita śmietana, którą wykorzystano pochodziła ze śmietników przy supermarketach i jak wspomina występująca w klipie Tabitha Soren "cały pokój śmierdział jak zgniłe jaja". Mimo to wszyscy na planie bawili się świetnie, a i oglądając efekty tych szaleństw można ich doskonale zrozumieć.
[http://www.youtube.com/watch?v=_lK4cX5xGiQ Tenacious D - Tribute]
Jako się rzekło we wstępie, nie trzeba wcale ciężkich przesterów w potężnych piecach, by nagrać rockowy przebój. Tezę tę znakomicie udowodnił kalifornijski duet **Jack Black** i **Kyle Gass**. Stworzyli oni rockowy kabaret właściwie tylko na dwóch pudłach (choć wspomagają ich tacy muzycy, jak gitarzysta John Konesky, basista John Spiker czy perkusiści: Brooks Wackerman i Dave Grohl). Ponieważ panowie, zwłaszcza Black, są rewelacyjnymi komikami, również klipy zespołu iskrzą humorem i przewrotnością. My prezentujemy jeden z pierwszych klipów, opowiadający między innymi o tym jak tanim kosztem nagrać piosenkę.
[http://www.youtube.com/watch?v=RsOxgwF9LlM Spinal Tap - Majesty of Rock]
Tu mamy jazdę bez trzymanki. Zespół pojawił się po raz pierwszy w 1979 roku w telewizyjnym serialu "The T.V. Show". Pięć lat później powstał o nich film dokumentalny, wypuszczono masę promocyjnych gadżetów, ogłoszono skład oraz listę byłych członków grupy. Dopiero, kiedy okazało się, że ludzie to wszystko kupują i są zachwyceni, powstał prawdziwy zespół. Tak, tak. Występujący w nim muzycy, to tak naprawdę aktorzy, którzy wcielili się w członków kapeli na potrzeby wspomnianych produkcji filmowych. Gitarzysta **Nigel Tufnel** (grany przez **Christophera Guesta**) zasłynął m.in. tym, że potrafił swój wzmacniacz rozkręcić do jedenastki. Wizualnie też nie grzeszyli powagą.
[http://www.youtube.com/watch?v=NiwqRSCWw2g Sepultura - Ratamahatta]
No dobra. Ta pozycja nie do końca pasuje do tego zestawienia. Klip z założenia jest raczej poważny, a sama piosenka... Nie mam pojęcia o czym jest. Zresztą mało kto ma, bowiem utwór w przeważającej części śpiewany jest w języku brazylijskich Indian. Trzeba przyznać, że o ile całość brzmi rewelacyjnie, to gdy przyjrzeć się słowom można odnieść wrażenie, że to jakaś brazylijska wariacja na temat //Tutti Frutti// **Little Richarda**. No i te urocze animacje w klipie. Jak mówiłem, nie do końca pasuje do naszej konwencji, ale oglądając i słuchając można się też uśmiechnąć.
[http://www.youtube.com/watch?v=aOQBpCzUyuk Nanowar of Steel - Giorgio Mastrota]
Miało być międzynarodowo, no to jest. Było już po indiańsku, kolej na Włochów. Okazuje się, że rodacy Pavarottiego są dobrzy nie tylko w pisaniu oper, ale i z heavy metalem radzą sobie całkiem nieźle. Specjalnością **Nanowar** jest parodiowanie zespołów powermetalowych (nazwa wskazuje wyraźnie jaką kapelę upodobali sobie najbardziej). Spora część ich repertuaru to przeróbki metalowych szlagierów, ale chłopaki potrafią się też wykazać jako kompozytorzy. Kawałki mają chwytliwe, solówki pasują do całości, ale główną bronią w ich arsenale są teksty. Tym razem pastwią się nad **Giorgio Mastrotą**, czyli takim włoskim odpowiednikiem Krzysia Ibisza. Jak ktoś zna włoski to się uśmieje, a jak nie zna, to właściwie też, bowiem klip jest przekomiczny.
[http://www.youtube.com/watch?v=VDaH4_-j1bA T.Love - I Love You]
Klasyka polskiej sceny. Zespół wielokrotnie w swoich utworach porusza trudne tematy. Nie stronią od polityki, chętnie dzielą się spostrzeżeniami na temat trudnej codzienności. A przy tym wszystkim nie wpadają w depresyjne tony. Teksty wręcz kipią ironią i dystansem do świata, muzyka jest chwytliwa, a zarazem poruszająca. Słowem hit za hitem. A do tego wszystkiego utrzymane w podobnym klimacie klipy. Momentami poważne (walczący ze sobą karatecy), momentami wręcz absurdalne (facet przebrany za mysz), a wszystko okraszone sporą dawką autoironii (Muniek w maseczce z kiwi). Naprawdę uroczy kawałek i uroczy wideoklip do niego.
[http://www.youtube.com/watch?v=hZ4nrP_7vzs KSU - Chodnikowy latawiec]
Zostajemy jeszcze na chwilę w Polsce, ale przenosimy się w Bieszczady. To stamtąd pochodzi kolejna legenda polskiego rocka, czyli **KSU**. Przez lata działalności zespół wypracował bardzo charakterystyczną poetykę. O ile poprzedni nasi bohaterowie to chłopaki z miasta (z Częstochowy), o tyle bieszczadzcy punkowcy wywodzą się z Ustrzyk Dolnych, małego miasteczka, tak zwanej "Polski B". Słychać to w ich piosenkach. Są bardziej toporne, twardsze, ale z drugiej strony niepozbawione typowo bieszczadzkiej nostalgii. Utwór, który tu prezentujemy to doskonała próbka ich możliwości. Są tu wszystkie wspomniane wyżej elementy. Ale jest też coś jeszcze. Wideo, w którym możemy zauważyć, że do tego wszystkiego zespół ma w sobie olbrzymie pokłady autoironii (**Siczka** pieprzący laski). Poza tym gdyby **Beastie Boys** pochodzili z naszego kraju, to ich klip, który zaproponowałem na początku naszego spotkania mógłby wyglądać mniej więcej tak.
[http://www.youtube.com/watch?v=v5ku-2T3r8Y Die toten hosen - Zamrożona wyborowa]
Okazuje się, że i Niemcy mają poczucie humoru. Wprawdzie zwykle dość toporne, ale nie w przypadku tej kapeli. Są tacy, którzy twierdzą, że jako pierwsi udowodnili, iż niemieckie piosenki nie muszą być kwadratowe I rzeczywiście, słychać w ich utworach sporo wpływów angielskich (lider, występujący pod pseudonimem **Campino** jest pół-Anglikiem). Poza tym potrafią śpiewać w kilku językach. Równie dobrze wychodzi im ojczysty niemiecki, co włoski (kapitalny cover //Azurro//), czy nawet trudny przecież polski. Właśnie po polsku nagrali kawałek //Eisgekühlter Bommerlunde// na potrzeby filmu **Hochzeitspolka**. Jak im wyszło? Sami oceńcie.
[http://www.youtube.com/watch?v=bSb12i2KM2s Big Cyc: Dramat fryzjerski]
Jedni ich kochają, inni nienawidzą, ale nie sposób przejść obok nich obojętnie. Od lat wyśmiewają absurdy polskiej rzeczywistości. Prezentowany numer pochodzi z płyty //**Golonka flaki i inne przysmaki**//, z roku 1995, zatem jeszcze z czasów kiedy zespół brzmiał surowo i świeżo (z całym szacunkiem, ale ostatnie wydawnictwa jakoś utraciły ten pazur). Jest to nie tylko świetny tekst wyśmiewający klimat ówczesnego szału na reklamy, ale też całkiem zabawna animacja. Co tu dużo mówić? Trzeba znać i tyle.
[http://www.youtube.com/watch?v=nf0oXY4nDxE Aerosmith: Dude Looks Like a Lady]
Śmiejemy się dziś z Justina Biebera czy innych zniewieściałych chłopaczków, ale czy w latach 80. było lepiej? Fakt, piło się i ćpało, ale wygląd będących u szczytu swej popularności pudelmetalowców pozwalał snuć dość śmiałe teorie na temat ich tożsamości płciowej i upodobań łóżkowych. Do tego dorzućmy wychodzących właśnie z ukrycia transwestytów (tak tak, to nie jest wynalazek, ostatnich parad równości, oni istnieli już wcześniej) i mamy gotowy materiał na zgrywę. Tekst traktujący o niespodziance, jaką sprawiła podmiotowi lirycznemu pewna dziewczyna utrzymany jest w klimacie //He's a woman, She's a man// niemieckiej grupy **Scorpions**, ale muzyka jest tu do bólu wręcz amerykańska, trochę radiowa (współautorem jest producent wielkich, rockowych hitów **Desmond Child**), zaś klipu nie sposób nie polubić za bezpretensjonalny, kpiarski styl.