Mark Knopfler, Atlas Arena, ĹĂłdĹş, 08.05.2013 r.
Piotr Rawski, 13-05-2013
Kto: **Mark Knopfler**
Gdzie: Łódź, Atlas Arena
Kiedy: 08.05.2013 r.
Setlista:
1. //What It Is//
2. //Corned Beef City//
3. //Privateering//
4. //Father and Son//
5. //Hill Farmer's Blues//
6. //5.15 a.m.//
7. //I Used to Could//
8. //Romeo and Juliet//
9. //Sultans of Swing//
10. //Gator Blood//
11. //Haul Away//
12. //Postcards from Paraguay//
13. //Marbletown//
14. //Speedway at Nazareth//
15. //Telegraph Road//
Bisy:
16. //Brothers in Arms//
17. //So Far Away//
W ostatnich latach nasz kraj przeżywa istny boom koncertowy. Z roku na rok kurczy się lista wykonawców, którzy nigdy nie wystąpili w Polsce (w czerwcu wypadną z niej między innymi **Bon Jovi** i **Green Day**), rośnie natomiast liczba artystów, którzy odwiedzają nas bardzo regularnie. Do drugiej z tych grup bezspornie zalicza się **Mark Knopfler**, który na przestrzeni lat 2001-2010 występował w naszym kraju aż pięciokrotnie. Były lider **Dire Straits** powraca do nas chętnie – ale nie bez przyczyny. Jest nią oddana polska publiczność, która 8 maja 2013 roku w łódzkiej Atlas Arenie po raz kolejny dostarczyła mu powodów do rychłego powrotu.
Piękna słoneczna pogoda, tłumy czekających fanów (w większości 50+, zaskoczyła jednak spora liczba młodzieży), stoiska promocyjne miasta, rozsiewające zapachy punkty gastronomiczne oraz liczni młodzieńcy mający nadzieję w ostatniej chwili odkupić bilety na koncert (wyprzedane już wiele miesięcy wcześniej) – tak w dużym skrócie można opisać atmosferę przed Atlas Areną na kilka godzin przed rozpoczęciem występu zespołu Knopflera.
A ten rozpoczął się niemal punktualnie - około godziny 19:45. Żadnych supportów czy zapowiedzi: w pewnej chwili zgasły światła, na scenie pojawili się muzycy i, jakby nigdy nic, po prostu zaczęli grać. Mniej uważni, mogli ten fakt zupełnie przeoczyć – dźwięk podczas pierwszych utworów niestety nie był najlepszy i skutecznie utrudniał odbiór występu. Nawet cicha rozmowa niemal w zupełności zagłuszała (oczywiście w swojej okolicy) grę muzyków, a zwłaszcza kompletnie niesłyszalny śpiew Knopflera. Z czasem brzmienie poprawiło się, jednak do końca odstawało poziomem od serwowanej nam muzyki – świetnych kompozycji, zagranych klasowo i ze smakiem.
Z racji tego, że łódzki koncert artysty odbył się w ramach trasy promującej jego ostatni, wydany w ubiegłym roku, solowy album - //**Privateering**//, sporo miejsca w setliście **Mark Knopfler** poświęcił właśnie jemu. Zespół wykonał pięć nowych utworów, które w żaden sposób nie ustępowały jakością klasyce. Spośród nich, największe wrażenie zrobił na mnie tytułowy //Privateering// z lekką, wciągającą melodią i mocniejszą partią instrumentalną następującą po refrenie. Świetnie wypadło też klimatyczne //Postcards from Paragway// z nieco zmienioną aranżacją (lwią część linii gitarowych zastąpiono fletem, na którym zagrał Michael McGoldrick).
Skoro mowa o zespole: **Mark Knopfler** do Łodzi przybył wraz z ośmioosobowym bandem złożonym z multiinstrumentalistów. Oprócz tradycyjnego rockowego instrumentarium na scenie pojawiły się między innymi skrzypce, wspomniany wcześniej flet czy szkockie dudy, co sprawiło, że prezentowane utwory nabrały nowych barw i stały się jeszcze bardziej interesujące. Wobec tak licznych ciekawostek na scenie, wielka szkoda, że w Atlas Arenie zabrakło chociażby niewielkiego telebimu, który umożliwiłby widzom z dalszych miejsc śledzenie szczegółów koncertu.
Oczywiście największy aplauz publiczności zebrały kompozycje z repertuaru **Dire Straits**, których tego wieczoru usłyszeliśmy aż pięć: //Romeo and Juliet//, //Sultans of Swing//, //Telegraph Road// oraz zagrane na bis //Brothers in Arms// i //So Far Away//. Po każdym z nich w Atlas Arenie rozlegały się gromkie brawa, a po fenomenalnie wykonanym //Telegraph Road// część zebranych wstała z krzeseł (organizatorzy koncertu przewidzieli wyłącznie miejsca siedzące) i zgromadziła się tuż pod sceną, gdzie pozostała już do końca imprezy.
Spoglądając na twarz Marka Knopflera wyraźnie widać upływ czasu. Słychać go też w barwie jego głosu. Jednak to nie wiek muzyka rzucał się w oczy, gdy stał on na scenie. Skromną (i odniosłem wrażenie nieco nieśmiałą) postać oklaskiwaną w Atlas Arenie zapamiętam przede wszystkim jako fenomenalnego gitarzystę, wspaniałego w dalszym ciągu kompozytora oraz świadomego każdego dźwięku artystę. Oby chciało mu się jak najdłużej i oby nie był to ostatni występ Knopflera w naszym kraju. Wspominając młodych ludzi do ostatniej chwili próbujących odkupić bilet przed łódzką halą, chętnych na jego kolejne koncerty na pewno nie zabraknie.