KSU - Gdynia i GdaĹsk, 01-02.05.2016 r.
Maciej WilmiĹski, 01-06-2016
KSU - Gdynia i Gdańsk, 01-02.05.2016 r.
01.05.2016 r., Klub Ucho, Gdynia
GDYNIA
1. //Awaria obrazu//
2. //Jabol Punk//
3. //Po drugiej stronie drzwi//
4. //Liban//
5. //Nasze słowa//
6. //Wino za karę//
7. //Teledemokracja//
8. //Jabolowe ofiary//
9. //Esperal Blues//
10. //Wesoła ballada o smutnym końcu//
11. //Martwy rok//
12. //Laworta//
Z udziałem zespołu **Matragona**
13. //Ustrzyki//
14. //Za mgłą//
15. //Moje Bieszczady II//
16. //Kiedy naród umiera//
17. //Moje Bieszczady//
18. //Obywatel//
19. //Tańczący z czasem//
20. //Ludzie bez twarzy//
21. //Moje Bieszczady 2004//
22. //Rozbity Dzban//
23. //Moje stąd//
24. //Pod prąd//
25. //Na krawędzi snu//
26. //Życie przez rz//
27. //Nikt Cię nie broni Polsko//
28. //1944//
Punk's not dead - miałem ochotę krzyknąć przed wejściem do gdyńskiego Ucha, widząc licznie zgromadzoną młodzież z doprawdy imponującymi irokezami. Baza fanów **KSU** wciąż się rozrasta i to dobrze, że zespół będzie mógł świętować zbliżające się 40-lecie nie jako zapomniany i wspominany z nostalgią dinozaur, lecz jako grupa wciąż ważna dla młodych, rodzimych buntowników. Szkoda, że nielicznym ikonom polskiego punka udało się przetrwać i utrzymać popularność po dzień dzisiejszy.
To, że nie jest jeszcze tak źle z tą współczesną młodzieżą udowodnił także zespół **Propaganda** z Malborka, który jako pierwsza zajął scenę. Nazwa może niezbyt oryginalna, ale muzycznie grupa pokazała, że dobrze czuje klimaty polskiego punk rocka. Było energetycznie z mocnym osadzeniem w rodzimej klasyce, ale bez poczucia nostalgii czy odgrzewania kotletów. Chłopaki dobrze rozgrzali publikę, jednak zdecydowanie nie są jeszcze gotowi na ponad godzinny występ, a taki nam zaserwowali. Nieźle jak na support, nieprawdaż? Potencjał jednak niewątpliwie jest, powodzenia! Szerzej zainteresowanych odsyłam do EP-ki, którą grupa niedawno wydała, a której można sobie posłuchać m.in. w serwisie [https://www.youtube.com/watch?v=r9nk4tOvwts&list=PLeoayIjJ6gOqdEakPyuib4EgpXWd_YrrP YouTube].
Bodaj piąty raz miałem okazję obejrzeć **KSU** na żywo, ale ostatni raz miało to miejsce jeszcze w 2008 roku. Byłem więc niezmiernie ciekaw w jakiej formie jest zespół i jak wypada akustyczny set, który od jakiegoś czasu zespół serwuje słuchaczom w środku koncertu.
Zaczęli od //Awarii obrazu//. Od razu wróciły wspomnienia sprzed 12 lat ze Szczecina, kiedy przyjechali promować //**Nasze słowa**// i ruszyli tak samo. Świat nieco się zmienił, skład zespołu też, a i inflacja podskoczyła. Wtedy krzyczano o //złodziejskiej cenie biletu// (15 złotych, sic!), teraz nikt na szczęście nie protestował przy cenie ponad dwukrotnie wyższej (35 zł), za to publiczność zgromadzona była dość licznie i od pierwszych riffów Siczki bawiła się wyśmienicie.
Zaskoczeniem było to, że już od samego początku na scenie pojawił się flecista, Konrad Oklejewicz, który unisono z gitarą zagrał riff do otwierającego numeru. O ile, w późniejszym akustycznym secie, jego udział przydawał utworom fajnego kolorytu, tak tutaj średnio to zażarło. Co ciekawe, w centrum sceny wciąż basista, Łukasza Zawada, a Siczka ustawiony po prawej stronie, niczym **Ozzy Osbourne** na trasie **Never Say Die**. A propos tego drugiego, frontman **KSU** wyjątkowo nie w koszulce Sabbathowej, a z bieszczadzkim wilkiem.
Jako drugi numer - niespodziewanie - //Jabol Punk//, tradycyjnie już od lat śpiewany przez perkusistę, Leszka Dziarka. Świetny pomysł, aby już na początku rozbroić maruderów, domagających się tego utworu od pierwszych sekund koncertu. Z klasyków chwilę później wybrzmiały także //Po drugiej stronie drzwi// i //Jabolowe ofiary//, ale nie brakowało i utworów z najnowszego wydawnictwa zespołu, //**Dwóch Narodów**//. Miłym zaskoczeniem był dla mnie //Esperal Blues//, a w trans wprowadził jak zwykle kapitalny //Martwy rok//. Po tym utworze na scenie została sekcja rytmiczna, która rozpoczęła krótki popis, aż na scenie pozostał sam perkusista (ha, znów myśli kierują się ku **Black Sabbath**), który zaprezentował solówkę, z obfitymi fragmentami //Laworty// z ostatniej płyty. Nie zabrakło w niej i krótkich wypowiedzi Dziarka, który nawiązywał do obecnej sytuacji politycznej w kraju, jak i wygłosił "przesłanie do uchodźców", które nieco kłóci się z przekazem //Moich Bieszczad 2004//. Trochę to niepotrzebne.
Po tym krótkim przerywniku, na scenę powrócił cały zespół, a wraz z nimi na scenie pojawili się muzycy bieszczadzkiej **Matragony** oraz dodatkowi instrumentaliści od ponad roku wspierający zespół na koncertach, a zatem: skrzypaczka, pianistka, wiolonczelistka, wspomniany flecista oraz muzyk grający na... lirze korbowej. //Ustrzyki// otworzyły więc set akustyczno-folkowy, czyli wcielenie **KSU**, znane z płyty //**Akustycznie**// z 2008 roku. I co? I zrobiło się naprawdę magicznie. Zapanował jednoznacznie bieszczadzki, folkowy klimat, a moje myśli przeniosły się na wspaniałe, bezkresne połoniny i gdzieś w okolice Otrytu czy Rozsypańca. Usłyszeć //Za mgłą//, wszystkie trzy części //Moich Bieszczad// i //Tańczącego z czasem// na jednym koncercie i to w takim wydaniu - coś wspaniałego. Widać, że muzycy są już ze sobą dobrze zgrani i brzmi to doprawdy przepięknie. Choć przed //Ludźmi bez twarzy// Siczka wspomniał, że dzień wcześniej, w Drezdenku, wykonanie akurat tego utworu nie do końca im się udało. Tym razem było bez zastrzeżeń. Co ważne, publiczność przyjęła to wcielenie zespołu z entuzjazmem, o co miałem sporo obaw. Jak widać, współczesna młodzież jest jednak bardziej tolerancyjna, niż jarocińska publika z lat 80. Nieoczekiwaną perełką tej akustycznej części był dla mnie //Obywatel// z efektowną, zadziorną partią skrzypiec Elizy Kuźnik, która przykuwała oko męskiej części publiczności. Świetnie wypadło też poruszające //Kiedy naród umiera//. Czapki z głów dla zespołu i wszystkich muzyków towarzyszących. Z prawdziwą przyjemnością słuchałem takie **KSU**.
Po 11 utworach zespół wrócił do czadów w klasycznym składzie, prezentując niezmiennie lśniące klasyki z wplecionym //Życiem przez rz// - przyznam, że nie rozumiem fenomenu tego utworu, tak chętnie granego przez zespół.
Z bisami numerów było 30, ponad 2 godziny grania. Pełna satysfakcja.
02.05.2016 r., Studio Radia Gdańsk, Gdańsk
Z udziałem **Matragony**
1. //Ustrzyki//
2. //Za mgłą//
3. //Moje Bieszczady II//
4. //Ludzie bez twarzy//
5. //Kiedy naród umiera//
6. //Moje Bieszczady//
7. //Obywatel//
8. //Tańczący z czasem//
9. //Moje Bieszczady 2004//
10. //Rozbity Dzban//
11. //Moje stąd//
12. //Teledemokracja//
13. //Po drugiej stronie drzwi//
14. //Kto Cię obroni Polsko//
15. //1944//
16. //Wino za karę//
Zupełnie inny charakter miał koncert, który następnego dnia odbył się studio Radio Gdańsk. Był to występ zamknięty, bilety dystrybuowane były wyłącznie za pośrednictwem radia, a niewielkie studio zmieściło niewiele ponad 50 osób, w znaczącej większości w wieku 30+.
Grupa po raz drugi zawitała do tej niewielkiej sali, poprzedni raz grała tu w kwietniu 2011 roku. Tym razem obok kilku rzędów krzeseł pozostawiono też miejsca stojące, jak znalazł dla niewielkiej grupki, która wyraźnie rozgrzała się pod koniec koncertu. Pod koniec, bowiem **KSU** postawiło na set akustyczny, ponownie z udziałem **Matragony** (niestety, nieprzedstawionej publiczności, Siczka ograniczał się tylko do krótkich zapowiedzi poszczególnych utworów).
Akustyczna setlista została powtórzona w całości w formie z gdyńskiego koncertu, nieznacznie zmieniła się tylko kolejność utworów. W tak intymnej atmosferze słuchało się jednak tej łagodniejszej wersji **KSU** jeszcze lepiej, wprost fenomenalnie. Choć Siczka wyraźnie był już nieco zmęczony koncertowym maratonem (trzeci z czterech koncertów pod rząd) i miał lekkie problemy z głosem, to jednak się nie oszczędzał, a dzielnie wspierał go znakomity w chórkach Leszek Dziarek. Najlepiej wypadły - ponownie //Moje Bieszczady// i //Obywatel//, choć zasadniczo wszystkie utwory brzmią w tych wydaniach po prostu bardzo dobrze.
Ostrzejszą część koncertu otworzył //Rozbity Dzban//, kiedy to rozbrzmiał elektryczny riff, a Siczka siegnął w końcu po gitarę, ale muzycy **Matragony** jeszcze zostali na scenie, schodząc z niej //Po drugiej stronie drzwi//, które rozgrzało grupkę fanów na tyle, że w wolnej przestrzeni rozruszał się radosny taniec kilku zgromadzonych osób. //Kto Cię obroni Polsko// wybrzmiało z kolei z prawdziwie metalową mocą, ku wyraźnemu zaskoczeniu części publiczności, która wyraźnie nie znała **KSU** od tak ostrej strony. Po //1944// Siczka poinformował publiczność, że następny utwór będzie już ostatnim. Na życzenie publiczności zabrzmiało znakomite //Wino za karę//. Jak się jednak wcześniej okazało transmisja zakończyła się już w trakcie //Kto Cię obroni Polsko// ze względu na pełną godzinę i radiowe wiadomości. Tak czy siak, znów wychodziłem w pełni usatysfakcjonowany. No i być na koncercie **KSU**, na którym nie zagrano //Jabol Punk// - bezcenne.
Czekam na płytę.