Encyklopedia Rocka

IRA, Stargard Szczeciński, 17.06.2011 r.

Kto: Stachursky, **IRA**, Arktica Blues Gdzie: Stargard Szczeciński, Amfiteatr Miejski Kiedy: 17.06.2011 r. Powoli staje się regułą, że najciekawsze koncerty odbywają w ramach Juwenaliów, dni miast i innych masowych imprez, często bezpośrednio niezwiązanych z muzyką. W okolicach Szczecina tego typu wydarzeń ostatnio sporo, a jednym spośród nich są Dni Stargardu (Szczecińskiego - kilka lat temu nazwę tej imprezy pozbawiono jej drugiego członu - przyp. Piotr Rawski), gdzie w ostatnich latach gościli między innymi **Budka Suflera**, **Hey**, **Lady Pank**, były wokalista **Genesis** - **Ray Wilson** czy flamandzka wokalistka pop - **Kate Ryan**. Obsada tegorocznej edycji imprezy prezentowała się nie mniej atrakcyjnie. Przed gwiazdami wieczoru - grupą **IRA** oraz **Stachurskym** na deskach (a raczej betonie) usytuowanego w Parku Bolesława Chrobrego miejscowego amfiteatru wystąpili laureaci pierwszego i drugiego Stargardzkiego Przeglądu Zespołów Rockowych - grupa **Arktica Blues**. Młodzi chłopacy grający, jak sami to określają, szeroko pojętego rock'n'rolla. I rzeczywiście, było bardzo gitarowo, choć za sprawą wokalisty, Maria, w niezwykle energetycznej muzyce formacji pojawiały się również dźwięki harmonijki ustnej. Zespół, mimo że zaprezentował się całkiem przyzwoicie, nie wzbudził większego zainteresowania publiczności. Zresztą... tego wieczoru mało co je tak naprawdę wzbudziło. Spoglądając na stargardzki amfiteatr z pewnej odległości, trudno było bowiem oprzeć się wrażeniu, że patrzymy na pogrążone w chaosie mrowisko. Imprezie towarzyszyła wieczna krzątanina ponad pięciu tysięcy osób, które tego dnia stawiły się na koncercie. Jak nietrudno się domyślić, wędrówki ludów i liczne przepychanki bardzo psuły jego odbiór, nie wspominając już o okropnym dymie napływającym znad usytuowanych nieopodal punktów gastronomicznych... Niewiele zmieniło rozpoczęcie się występu **IRY**. I choć pierwsza z gwiazd tego wieczoru zaczęła mocnym uderzeniem - utworem //Mój Bóg// z ostatniego albumu zatytułowanego **9**, zaledwie garstka osób zdecydowała się wstać z miejsc i ruszyć pod scenę. W sumie trudno im się dziwić, zważywszy, że podstawa amfiteatru (betonowa platforma) oddzielona jest od publiczności dość wysokim płotem i... fosą. Na tym jednak nie koniec niespodzianek. Zadaszona, rozkładana scena, na której występowali artyści została umieszczona w tylnej części wspomnianej podstawy - stąd odległość między publiką, a zespołem była naprawdę duża. Na domiar złego, platformę tę zajmowali ochroniarze, którzy jakby nigdy nic, przechadzali się po niej robiąc... zdjęcia zebranym pod barierką fanom grupy. Momentami można było mieć wątpliwości, kto tu jest tak naprawdę gwiazdą... Sam zespół również nie wyrażał większej ochoty do gry. Poza silącym się na nawiązanie jakiejkolwiek interakcji z publicznością Arturem Gadowskim, pozostali członkowie formacji zdawali się myślami pozostawać jeszcze w autobusie. //Strasznie długo się tu do Was jedzie// – powiedział po którymś utworze wokalista. //Dziwnie grać tak za dnia...// - rzucił innym razem. Owszem, perspektywa występowania około godziny 20:00 i to w dodatku przed **Stachurskym** krzepić nie mogła - czy może być to jednak usprawiedliwienie dla tak doświadczonego zespołu? Wróćmy jednak do muzyki - bo ta zawiodła najmniej. **IRA** w około półtoragodzinnym secie zaprezentowała swoje największe przeboje oraz kilka kawałków z wydanego dwa lata temu albumu //**9**//. Dominowały klimaty zdecydowanie rockowe: oprócz wspomnianego wyżej //Mojego Boga// mieliśmy szansę usłyszeć między innymi //Californię//, //Mój dom//, //Parę chwil//, //Jestem Obcy//, //Szczęśliwego Nowego Yorku//, a także wykonane z gościnnym udziałem producenta związanego z **IRĄ**, Marcina Trojanowicza, //Nie daj mi odejść//, w którym zagrał on na klawiszach. Wszystkie utwory, zarówno starsze, jak i nowe zabrzmiały mocno i bardzo świeżo. Nie zabrakło także coveru - popularnego kawałka //Płonąca stodoła//, wykonywanego pierwotnie przez **Czesława Niemena**. Co ciekawe, piosenkę tę zaśpiewał... gitarzysta zespołu, Piotr Konca (podobno jest to jego ulubiony utwór - tak przynajmniej stwierdził Artur Gadowski) - ze skutkiem, niestety, mizernym. Znacznie lepiej wypadł za to wielki solowy hit Gadowskiego - //Ona jest ze snu//. Wyraźnie ożywiona publiczność włączyła się do wspólnego śpiewania, a pod sceną zgromadził się niemały tłum. Większej ochoty do gry nabrał wówczas i sam zespół. Szkoda, że dopiero wtedy, gdy koncert powoli dobiegał końca. Na zakończenie **IRA** odegrała kilka innych swoich przebojów - w tym okraszoną solówkami wszystkich instrumentalistów //Nadzieję//, po której pożegnała się ze stargardzką publicznością. Nie obyło się oczywiście bez bisu, w roli którego kapitalnie sprawdziło się bardzo energetyczne //Bierz mnie//. Po nim muzycy po raz ostatni zeszli ze sceny. Jak już wcześniej wspomniałem, jako główna gwiazda wieczoru wystąpił **Stachursky**. Jednak relacje i opinie z jego występu pozostawmy już innym portalom... Fajnie, że są takie imprezy, podczas których większa niż zwykle rzesza ludzi ma szansę poobcować z gwiazdami polskiej sceny. Specyfiką tychże występów jest jednakże to, że fani są w mniejszości, a sporą grupę widowni stanowią ludzie kompletnie niezainteresowani muzyką, przez co cierpią ci pierwsi, a przede wszystkim sami artyści, co z kolei odbija się na jakości ich występów. A może świadczy to o ich niezbyt profesjonalnym podejściu? Ocenę pozostawiam Czytelnikom.