Encyklopedia Rocka

Scorpions, Tarnów, 01.07. 2011 r.

Kto: **Scorpions**, Kobranocka Gdzie: Tarnów, Stadion Miejski Kiedy: 01.07.2011 Setlista: 1. //Sting in the Tail// 2. //Make it Real// 3. //Bad Boys Running Wild// 4. //The Zoo// 5. //Coast to Coast// 6. //Loving You Sunday Morning// 7. //The Best Is Yet to Come// 8. //Send Me an Angel// 9. //Holiday// 10. //Raised on Rock// 11. //Tease Me Please Me// 12. //Dynamite// 13. //Kottack Attack// (solo perkusyjne) 14. //Blackout// 15. //Six String Sting// (solo gitarowe) 16. //Big City Nights// Bisy: 17. //Still Loving You// 18. //Wind of Change// 19. //Rock You Like A Hurricane// 20. //When The Smoke Is Going Down// Według organizatorów, tegoroczny koncert niemieckiej grupy **Scorpions** w Tarnowie miał być największym i zarazem najważniejszym wydarzeniem muzycznym w historii tego nieco ponad stutysięcznego miasta. I z pewnością nim był. Zgodnie z przewidywaniami, mimo niesprzyjającej, deszczowej aury, na Stadion Miejski w Mościcach (jedna z dzielnic Tarnowa - przyp. P. Rawski) przybyło kilkanaście tysięcy fanów weteranów z Hanoweru. Dla polskich sympatyków grupy była to jedna z ostatnich okazji, aby zobaczyć swoich ulubieńców na żywo. Obecna trasa **Scorpions** - Get Your Sting And Blackout World Tour jest bowiem (rzekomo) ostatnią w karierze zespołu. Biorąc pod uwagę wciąż bardzo wysoką formę muzyków trudno w to uwierzyć, ale za dwa, może trzy lata dinozaury rocka udadzą się na zasłużoną emeryturę. Choć wcześniej informowano, że bramy stadionu zostaną otwarte o godzinie 18:30, mimo niskiej temperatury i niezbyt intensywnych, ale bardzo uciążliwych opadów deszczu, wiele osób koczowało przed wejściem już od wczesnego popołudnia. Około godziny 18:00 przy ogrodzeniu tłoczył się kilkusetosobowy tłum. Tamże pojawiły się również pierwsze flagi i koszulki **Scorpions**, których zresztą na samym koncercie było zatrzęsienie. Mimo wysokiej frekwencji przed obiektem, stadion w Mościcach zapełniał się bardzo powoli. Przyczyna tkwiła jednak nie w niewielkim zainteresowaniu koncertem, a w jego organizacji. Wejść na niektóre sektory było stanowczo za mało (tylko jedna bramka prowadząca na sąsiadujący ze sceną sektor A...), bilety sprawdzano zaś za pomocą niezbyt efektywnych elektronicznych czytników, co skutkowało problemami z identyfikacją wejściówek. Z uwagi na powyższe, a także wspomnianą wcześniej niesprzyjającą aurę, komplet publiczności zameldował się na stadionie już po zaprezentowaniu się supportu, jakim była **Kobranocka**. Punkrockowe granie niespecjalnie pasuje do muzyki **Scorpions**, stąd też dość chłodne przyjęcie zespołu. Poprawny, choć może nazbyt jednostajny występ grupy potrwał około 45 minut i nie wzbudził większego zainteresowania. Gromkie brawa - czego akurat można się było spodziewać - wywołała jednak zagrana na bis ballada //Kocham cię jak Irlandię// oraz naprawdę fajne wykonanie energicznego //I nikomu nie wolno się z tego śmiać//. Po około półgodzinnej przerwie na scenie pojawiła się ekipa z Hanoweru. Warto tu zaznaczyć, że pożegnalne tournée **Scorpions** - Get Your Sting And Blackout World Tour pod względem wizualnym bardzo różni się od tras, które zespół odbywał w ostatnich latach. Tym razem koncertom zapewniono bardzo efektowną oprawę w postaci kilkunastometrowego wybiegu dla muzyków, licznych dekoracji świetlnych oraz trzech dużych ekranów, na których prezentowane są różnego rodzaju animacje, wizualizacje i archiwalne materiały wideo. Duże wrażenie robi też ruchomy, podnoszący się na wysokość kilku metrów podest perkusyjny. Szkoda, że efekt ten w Tarnowie wykorzystano tylko podczas otwierającego występ **Scorpions** - //Sting in The Tail//. Szkoda też, że zabrakło obecnej na wielu innych koncertach tej trasy pirotechniki. Zapewne z powodu wzmagających się opadów deszczu... Deszcz nie był jednak straszny samym muzykom, którzy nie zważając na mokry wybieg, raz po raz podbiegali do świetnie bawiących się pod sceną fanów. Jeden z nich (basista - Paweł Mąciwoda) z powodu śliskiej podłogi zaliczył nawet niegroźny upadek, który nie zrobił na nim jednak najmniejszego wrażenia. Kto nie widział wcześniej **Scorpions** na żywo był z pewnością zdziwiony energią, jaką ten zespół emanuje na scenie. Filary grupy - wokalista Klaus Meine i gitarzysta Rudolf Schenker, mimo 63 lat na karku zachwycają młodzieńczym wręcz wigorem i entuzjazmem. Imponująca jest również ich forma muzyczna (w szczególności Meine'a, który tego dnia śpiewał doprawdy wspaniale). Nie gorzej ma się drugi z gitarzystów - Matthias Jabs, nie wspominając już o znacznie młodszej sekcji rytmicznej - Pawle Mąciwodzie i Jamesie Kottaku. A muzyka? W Tarnowie zabrzmiały zarówno klasyki zespołu, jak i utwory z najnowszego albumu **Scorpions** - //**Sting In The Tail**// (otwierający koncert utwór tytułowy, odśpiewane wraz z publicznością //The Best is Yet to Come//, podczas którego na scenie zobaczyliśmy trzeciego gitarzystę, członka ekipy technicznej grupy - Ingo Powitzera oraz mocne i chwytliwe //Raised on Rock//). Trzeba przyznać, że nowe kawałki wypadły bardzo korzystnie i szkoda, że zespół nie zdecydował się sięgnąć po więcej pozycji ze swojego ostatniego wydawnictwa. Zwłaszcza, że w setliście znalazło się kilka kompozycji nie tyle złych, co przeciętnych (//Lovig You Sunday Morning//) czy nieprezentujących się najlepiej na żywo (//Tease Me Please Me//). Grupa z ponad 40-letnim stażem, mająca na swoim koncie tak wiele znakomitych albumów, mogłaby umieścić w ich miejsce masę innych, znacznie ciekawszych kawałków. Zupełnie niepotrzebne wydają się także przydługie i nudnawe solowe popisy Matthiasa Jabsa. Fajnie wypadła natomiast perkusyjna solówka Jamesa Kottaka połączona z humorystycznym filmem prezentującym najważniejsze płyty zespołu. Braki w setliście to jednak jedyny zarzut jaki tego wieczoru można było skierować w stronę samych **Scorpions**. Podczas niemal dwugodzinnego koncertu mieliśmy okazję usłyszeć największe przeboje formacji w naprawdę bardzo dobrym, energetycznym wykonaniu. Oczywiście, muzykom zdarzały się wpadki i to nie takie znowu rzadkie (mowa przede wszystkim o licznych pomyłkach Schenkera m.in. w //Still Loving You// czy instrumentalnym //Coast to Coast//), jednak w żaden sposób nie psuły one odbioru show. Psuło go natomiast mało selektywne, "hałaśliwe" brzmienie koncertu oraz kłopoty z nagłośnieniem. Podczas całej imprezy dźwięk padał wielokrotnie - czasem w jednej z kolumn (//Dynamite//, //Rock You Like A Hurricane//), a czasem w dwóch (//Big City Nights//)... Na tym jednak nie koniec problemów. Zgodnie z sugestią organizatorów, podczas //Holiday// jedynym źródłem światła na stadionie były płomienie zapalniczek i ekrany telefonów komórkowych (co swoją drogą dało bardzo ciekawy efekt - zespół, występujący akurat na wybiegu, otoczony był ze wszystkich stron wspomnianymi światełkami publiczności). Jakież było jednak zdziwienie muzyków i zebranych na stadionie fanów, kiedy po zakończeniu utworu światła... nie zapaliły się. Sytuacja wróciła do normy parę minut później, jednak podobnych wpadek technicznych było niestety więcej. Winą za część z nich można pewnie obarczyć padający deszcz, jednak czy organizatorzy nie powinni zabezpieczyć sceny tak, aby do tego typu sytuacji nie dochodziło wcale? Ostatnim utworem, jaki zabrzmiał tego wieczoru na stadionie w Mościcach była akustyczna wersja nostalgicznej ballady //When the Smoke Is Going Down//. W ten oto sposób do historii przeszedł dziewiąty już koncert **Scorpions** w naszym kraju. Miejmy nadzieję, że nie ostatni. Biorąc pod uwagę, mimo zapowiedzi rychłego zakończenia kariery, wyborną formę zespołu, a także sympatię publiczności, jaką ekipa z Hanoweru cieszy się w Polsce - byłoby szkoda. A więc, za Tarnów dziękujemy i liczymy na więcej.