Encyklopedia Rocka

Tony Iommi - Iron Man

Tony Iommi - Iron Man. Moja podróż przez niebo i piekło z Black Sabbath. Wydawnictwo Kagra, 2013 Kiedy w 2011 roku autobiografia Tony'ego Iommiego ukazała się na rynku, miałem spore wątpliwości czy któryś z wydawców zdecyduje się wydać wersję polskojęzyczną. A jednak, chwała rockowemu wydawnictwu Kagra za to, że w 2013 roku "Iron Man - Moja podróż przez niebo i piekło z Black Sabbath" ukazała się na naszym rynku. Powiedzmy sobie od razu - Tony Iommi nie jest specjalnym gawędziarzem. Obserwując go w czasie koncertów, jak i czytając jego wypowiedzi, wydaje się, że jest introwertykiem, osobą trochę wycofaną - konkretną, twardo stąpająca po ziemi, ale patrzącą na cały ten rockowy cyrk trochę z boku. Daleko mu do scenicznych szaleństw, w świetle reflektorów jest wręcz porażająco statyczny i spokojny, a kwestie pozasceniczne? O nich możemy dowiedzieć się dopiero przy okazji tego typu wydawnictw. Spostrzeżenia te potwierdza autobiografia gitarowego mistrza, opatrzona na tylnej okładce króciutkimi peanami ze strony Briana Maya, Jamesa Hetfielda czy Eddiego Van Halena, mającymi zapewne zachęcić do lektury niezdecydowanych. O lapidarności gitarzysty najlepiej świadczy fakt, że niespełna 330 stron podzielono na 90 (sic! - słownie dziewięćdziesiąt) rozdziałów, z których najdłuższy ma stron siedem! Oprócz suchego tekstu wydana w poręcznym, wygodnym do czytania formacie, książka zawiera króciutki wyciąg z archiwum zdjęciowego Iommiego, którego nikły wymiar rekompensuje nieznana, a ciekawa zawartość. Mimo dość oschłego, nieco żołnierskiego i zdystansowanego stylu, z dużą kondensacją króciutkich zdań, książkę czyta się znakomicie, przede wszystkim ze względu na masę ciekawostek serwowanych przez autora ze specyficznym poczuciem humoru. Przez całe swoje życie Iommi przeprowadza nas w formie zamkniętych w krótkie rozdziały anegdot, kładąc - zgodnie z tytułem - nacisk na swoją twórczość z **Black Sabbath**. Jakiegoś zatrzymania się celem syntezy, podsumowań czy głębszych analiz się tu nie spodziewajcie, historia goni historię, a jest co opowiadać. O życiu prywatnym Tony opowiada gdzieś pomiędzy wierszami, często z zaskakującym brakiem emocji, dystansem - wyraźnie ukazuje się tu jego introwertyczna natura. Sporo fanów artysty może być zdziwionych, że zanim znalazł swoje miejsce u boki ukochanej Marii, miał już na swoim koncie trzy nieudane małżeństwa. Zaskoczeniem może być też fakt jego silnego, wieloletniego uzależnienia od narkotyków. Cóż, w przeciwieństwie do Ozzy'ego, Tony brał je to w domowym zaciszu. Wyraźnie widać też, że na zawsze najbliższy jego sercu pozostanie pierwszy, klasyczny skład **Black Sabbath**, z Ozzym Osbournem, Geezerem Butlerem i Billem Wardem. Świadczy o tym nie tylko fakt, że będąc w połowie książki jesteśmy na etapie odejścia Ozzy'ego z zespołu, a albumy z drugim pod względem stażu wokaliście - Tonym Martinem opisane są zaskakująco ubogo, a o nim samym autor wspomina ledwie w kilku zdaniach... Oj, cokolwiek by się działo dla kolegów z Birmingham nasz bohater ma zawsze otwarte serce i niesamowity sentyment. Że niby się nie lubi z Ozzym? To dlatego jeden z rozdziałów o nim nazwał "Przyjaciele na wieki"? Trudno się dziwić, że taką wielką radość sprawia mu koncertowanie w prawie-oryginalnym składzie w chwili obecnej... Bałwochwalców gitarowego i kompozytorskiego talentu muzyka mogą zaskoczyć jego niektóre wyznania i zadradzone tajniki, a najbardziej oddanych, najlepiej zorientowanych w życiu bohatera książki fanów może martwić potraktowanie niektórych tematów po macoszemu, ot chociażby nie dowiemy się w jakich okolicznościach narodziła się powszechnie znana przyjaźń z Brianem Mayem, który przywołany jest tu zaledwie kilkukrotnie. Niewiele też tu dodatkowych, nieznanych wcześniej fanom faktów o poszczególnych utworach. Powstanie **Black Sabbath** i to, co z poszczególnymi muzykami działo się wcześniej, wydaje się tematem znanym i oklepanym, Iommi dokłada jednak wiele ciekawych faktów (?), często wprowadzając jeszcze większe zamieszanie w historie opowiedziane już wcześniej na tysiące spososób. Dowiadujemy się na przykład, że Ozzy jest młodszy od Iommiego o rok, co w rzeczywistości prawdą nie jest. Tak jak wspomniałem, dalsze losy Sabbath, szczególnie te po odejściu Iana Gillana potraktowane są po macoszemu, ale i tu wszelkiego rodzaju archiwiści i wielbicieli tamtych wcieleń zespołu w końcu uporządkują sobie pewne fakty związane z zawirowanimi w składzie Sabbathów. Szkoda, że pocięto koszty i w polskiej wersji pozbyto się indeksu nazwisk. Niby-wycofany Iommi okazuje się być niezłym ziółkiem i strasznym kawalarzem, o specyficznym, sarkastyczno-złośliwym poczuciu humoru, często stąpającym jednak po cieńkiej linii dobrego smaku, i potrafiącym przekroczyć granice, gdzie od żartu niedaleko do prawdziej tragedii (historie związane z Billem Wardem czy rozdział "Tajemnica morderstwa na Antypodach"). Z pewnością jednak nieraz będziecie się śmiali do rozpuku czytając wymysły Iommiego. Dowiemy się też, że muzyk posiadał kiedyś zdolność opuszczania własnego ciała i ma spore doświadczenia z duchami. Niewątpliwie - doskonała lektura dla wszystkich fanów rocka. Jedni rozmarzą się o wszelkich luksusach i przywilejach "bezstresowego" życia rockowej gwiazdy, czytając o codzienności wiecznych chłopców mogących sobie pozwolić na wojny na żarcie w najlepszych restauracjach. Kolejni będą podziwiać że Iommi utrzymał **Black Sabbath** przy życiu mimo takiej ilości problemów i przeszkód, podczas gdy inni z niedowierzaniem będą komentować jak można być tak łatwowiernym i tak mocno polegać na menedżerach-hohsztaplerach. A będą i tacy, którzy ograniczą się do epitetów o społecznym pasożytnictwie i troglodytach. To, ci którzy szczególnie mocno zazdroszczą Iommiemu pozycji na jaką się wybił, mając tak nieciekawe możliwości startowe.